19 października 2018

Od Haydena C.D: Cedrik


Tego dnia Hayden czuł przypływ głodu. Często zapominał o tym uczuciu. Dzisiaj jednak wiedział, że zbliża się pora żywienia. Jego brat również wiedział, kiedy to Hayden przyjmuje swoją drugą formę i wybiera się na łowy. Nekromancie zależało na elfie i nigdy nie chciał go zranić. Właściwie to nawet w swojej nowej formie był delikatny wobec brata, co było rzadkością wśród jego podobnym. Mimo to, nie chciał narażać Lessliego. Nawet kiedy jeszcze przebywali wspólnie w górach, Hayden wyruszał na łowy samotnie i wracał w przeciągu dwóch dni. Nigdy nie był agresywny wobec swojego brata i nie starał się nim pożywić. Jednakże, to w trakcie jednych z jego łowów stracił Lessliego i teraz obawiał się, że w przypadku jego drugiej śmierci, nawet on nie zdołałby przywrócić jego duszy do ciała.
Teraz jednak o tym nie myślał. Bezszelestnie kroczył ciemnymi ulicami w poszukiwaniu swojej ofiary. Różne dźwięki, choć stłumione przez budynki, do jego uszu docierały w zdwojonej sile. Śmiechy pijanych, muzyka z klubów oraz bicie serca jego przyszłego posiłku. Był nów, a to oznaczało, że wszyscy trzymali się oświetlonych dróg. Istoty dolnego kręgu bardziej obawiały się nocy bez księżyca czy takiej pełnej chmur niż pełni. Pierwszym powodem było, że w trakcie północy zwiększała się ledwie aktywność psychicznych z gangu Lymphans, a tych wielu śmiałków uznawało za niskie zagrożenie. Drugim powodem było światło, odbijające się od kosmicznej satelity. Nie każdy bez problemu widział w ciemności. Wielu polegało nocą na lampach oraz świetle odbijanym od księżyca. Z tego powodu najciemniejsze z ulic były rzadko uczęszczane. Jak już, to przebywali na nich pijani oraz pewni siebie. A także drapieżniki takie jak Hayden.
- Wystawiła mnie suka – syknął mężczyzna krocząc w tę i na zad wewnątrz ślepej uliczki.
Hayden cicho zamruczał. Ofiara w pułapce była czymś idealnym. Nie trzeba było się zbytnio męczyć. A jak jeszcze był rozkojarzony i nie zwracał na nic uwagi, to nekromanta nie mógł znaleźć lepszej osoby. Byle tylko nie miał magicznych umiejętności. Drapieżnik uniósł nieco łeb i zaczął węszyć. Jego ofiara pachniała jak… Wilkołak. Idealnie. Smakiem pasowali najbliżej do ludzi, choć mieli również tę zwierzęcą nutkę. Haydenowi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, kojarzyło mu się z czasami, kiedy znajdował się w górach. Był to jego aktualnie ulubiony przysmak w tym mieście. Rzucił się na nieświadomego mężczyznę i wgryzł się w jego ramię oraz część klatki piersiowej. Ten krzyknął głośno z bólu i chwilę jakby nie wiedział, czy przemienić się w wilkołaka czy próbować wyrwać. Hayden uznał, że sparaliżował go strach, co działało na jego korzyść. Trzepnął łbem i tym samym rzucił swoją ofiarą o ścianę.
Nawet ktoś o takiej silnej budowie jak wilkołak nie miał szans z tak mocnym zderzeniem z twardą powierzchnią. Wyłączyło go to momentalnie, co oszczędziło Haydenowi wsłuchiwanie się w męczące krzyki. Jego ofiary ramię zwisało pod dziwnym kątem względem drugiego, na wskutek silnego rozerwania tkanki mięśniowej. Nekromanta podszedł powoli do swojego posiłku i znów rzucił nim, tym razem wkładając w to mniej energii. Chciał by ciało znajdowało się w takiej pozycji, by mieć dobry widok na wejście do alejki i samemu nie zostać przez kogoś zaatakowanym. Ten plan wydawał się idealny, gdyby nie to, że obca istota pojawiła się z góry, a nie z przodu. Inny jemu podobny zszedł po ścianie niczym pająk, skupiając się na ofierze mężczyzny.
Hayden warknął ostrzegawczo i chwycił swój posiłek w paszczę, aby mieć pewność, że drugi mu jej nie odbierze. Jego konkurent, jednakże dalej spoglądał na niego, co frustrowało drapieżnika. Oderwał już i tak uszkodzone ramię wilkołaka i zaczął je obgryzać z mięsa, wciąż obserwując drugiego Wendigo. Ten jednak, jak gdyby nigdy nic zaczął się zbliżać do Haydena, co temu się tym bardziej nie podobało. Gdyby był kotem lub psem, bądź chociaż posiadał futro, te pewno by je zjeżył. Tu jednak pozostawało tylko ukazanie zakrwawionych kłów jako ostatnie ostrzeżenie. Szybko jednak odkrył, że druga istota nie jest tym wzruszona, bowiem nieznajomy przycupnął na półtorej metra od niego. Nie wystarczająco blisko by sięgnąć łapą, ale też nie wystarczająco daleko, aby nekromanta mógłby być z tego zadowolonym.
Pierwsza racjonalna myśl jaka przyszła do głowy Haydena w tym momencie, to chwycić ciało w pysk i zacząć się z nim wycofywać. Zapewne w ludzkiej formie wymyśliłby o wiele lepszy plan, jednakże w tym momencie było to wierzchołkiem jego możliwości. Gdy jego tylna łapa dotknęła ściany, dopiero wtedy przycupnął i wrócił do spożywania swojego posiłku, jak gdyby nic się nie stało i dopiero co nie uważał swojego towarzysza za konkurenta. Teraz ledwie obserwował go uważnie, gotów w każdej chwili bronić swojego posiłku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz