Tego dnia Hayden czuł przypływ głodu. Często
zapominał o tym uczuciu. Dzisiaj jednak wiedział, że zbliża się pora żywienia.
Jego brat również wiedział, kiedy to Hayden przyjmuje swoją drugą formę i
wybiera się na łowy. Nekromancie zależało na elfie i nigdy nie chciał go
zranić. Właściwie to nawet w swojej nowej formie był delikatny wobec brata, co
było rzadkością wśród jego podobnym. Mimo to, nie chciał narażać Lessliego.
Nawet kiedy jeszcze przebywali wspólnie w górach, Hayden wyruszał na łowy
samotnie i wracał w przeciągu dwóch dni. Nigdy nie był agresywny wobec swojego
brata i nie starał się nim pożywić. Jednakże, to w trakcie jednych z jego łowów
stracił Lessliego i teraz obawiał się, że w przypadku jego drugiej śmierci,
nawet on nie zdołałby przywrócić jego duszy do ciała.
Teraz jednak o tym nie myślał. Bezszelestnie
kroczył ciemnymi ulicami w poszukiwaniu swojej ofiary. Różne dźwięki, choć
stłumione przez budynki, do jego uszu docierały w zdwojonej sile. Śmiechy
pijanych, muzyka z klubów oraz bicie serca jego przyszłego posiłku. Był nów, a
to oznaczało, że wszyscy trzymali się oświetlonych dróg. Istoty dolnego kręgu
bardziej obawiały się nocy bez księżyca czy takiej pełnej chmur niż pełni.
Pierwszym powodem było, że w trakcie północy zwiększała się ledwie aktywność
psychicznych z gangu Lymphans, a tych wielu śmiałków uznawało za niskie
zagrożenie. Drugim powodem było światło, odbijające się od kosmicznej satelity.
Nie każdy bez problemu widział w ciemności. Wielu polegało nocą na lampach oraz
świetle odbijanym od księżyca. Z tego powodu najciemniejsze z ulic były rzadko
uczęszczane. Jak już, to przebywali na nich pijani oraz pewni siebie. A także
drapieżniki takie jak Hayden.
- Wystawiła mnie suka – syknął mężczyzna krocząc w
tę i na zad wewnątrz ślepej uliczki.
Hayden cicho zamruczał. Ofiara w pułapce była
czymś idealnym. Nie trzeba było się zbytnio męczyć. A jak jeszcze był
rozkojarzony i nie zwracał na nic uwagi, to nekromanta nie mógł znaleźć lepszej osoby.
Byle tylko nie miał magicznych umiejętności. Drapieżnik uniósł nieco łeb i zaczął węszyć. Jego ofiara pachniała jak… Wilkołak. Idealnie. Smakiem pasowali najbliżej do ludzi, choć
mieli również tę zwierzęcą nutkę. Haydenowi to nie przeszkadzało. Wręcz
przeciwnie, kojarzyło mu się z czasami, kiedy znajdował się w górach. Był to
jego aktualnie ulubiony przysmak w tym mieście. Rzucił się na nieświadomego
mężczyznę i wgryzł się w jego ramię oraz część klatki piersiowej. Ten krzyknął
głośno z bólu i chwilę jakby nie wiedział, czy przemienić się w wilkołaka czy
próbować wyrwać. Hayden uznał, że sparaliżował go strach, co działało na jego korzyść. Trzepnął łbem i tym
samym rzucił swoją ofiarą o ścianę.
Nawet ktoś o takiej silnej budowie jak wilkołak
nie miał szans z tak mocnym zderzeniem z twardą powierzchnią. Wyłączyło go
to momentalnie, co oszczędziło Haydenowi wsłuchiwanie się w męczące
krzyki. Jego ofiary ramię zwisało pod dziwnym kątem względem drugiego, na wskutek
silnego rozerwania tkanki mięśniowej. Nekromanta podszedł powoli do swojego
posiłku i znów rzucił nim, tym razem wkładając w to mniej energii. Chciał by
ciało znajdowało się w takiej pozycji, by mieć dobry widok na wejście do alejki
i samemu nie zostać przez kogoś zaatakowanym. Ten plan wydawał się idealny,
gdyby nie to, że obca istota pojawiła się z góry, a nie z przodu. Inny jemu
podobny zszedł po ścianie niczym pająk, skupiając się na ofierze mężczyzny.
Hayden warknął ostrzegawczo i chwycił swój
posiłek w paszczę, aby mieć pewność, że drugi mu jej nie odbierze. Jego
konkurent, jednakże dalej spoglądał na niego, co frustrowało drapieżnika.
Oderwał już i tak uszkodzone ramię wilkołaka i zaczął je obgryzać z mięsa,
wciąż obserwując drugiego Wendigo. Ten jednak, jak gdyby nigdy nic zaczął się
zbliżać do Haydena, co temu się tym bardziej nie podobało. Gdyby był kotem lub
psem, bądź chociaż posiadał futro, te pewno by je zjeżył. Tu jednak
pozostawało tylko ukazanie zakrwawionych kłów jako ostatnie ostrzeżenie. Szybko
jednak odkrył, że druga istota nie jest tym wzruszona, bowiem nieznajomy
przycupnął na półtorej metra od niego. Nie wystarczająco blisko by sięgnąć
łapą, ale też nie wystarczająco daleko, aby nekromanta mógłby być z tego zadowolonym.
Pierwsza racjonalna myśl jaka przyszła do głowy Haydena w tym momencie, to chwycić ciało w pysk i zacząć się z nim
wycofywać. Zapewne w ludzkiej formie wymyśliłby o wiele lepszy plan, jednakże w
tym momencie było to wierzchołkiem jego możliwości. Gdy jego tylna łapa dotknęła
ściany, dopiero wtedy przycupnął i wrócił do spożywania swojego posiłku, jak
gdyby nic się nie stało i dopiero co nie uważał swojego towarzysza za
konkurenta. Teraz ledwie obserwował go uważnie, gotów w każdej chwili bronić swojego
posiłku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz