25 października 2018

Od Haydena C.D: Cedrik

Nagły atak kichania ze strony drugiego wendigo był dla Haydena absurdalny. Posiłek był już skończony i nic go więcej nie trzymało w danym miejscu. Szybko stracił zainteresowanie Cedrikiem, co doprowadziło do skupienia się na nowym interesującym zapachu. Przeniósł wzrok na istotę stojącą kawałek za drugim wendigo i dopiero teraz zauważył swojego brata. Zamarł w bezruchu, zaledwie skupiając na nim swój wzrok. Elf, jednakże zdawał się nie zwracać uwagi na swojego brata. W zamian za pomocą magii zmusił Cedrika do położenia się. Nekromanta nie zamierzał być dłużej częścią tej komedii. Ostrożnie obszedł obie postacie z zamiarem wydostania się z zaułka. Nie zdążył wyjść, choć właściwie nie do końca miał taki zamiar. Nawet w tej formie nie zostawiłby Lessliego. Oddał mu cząstkę swojej duszy i widocznie jego wewnętrzny duch to wyczuwał. Kiedy jego brat do niego podszedł, on wydał cichy dźwięk brzmiący niczym mruczący dinozaur. Nieco bardziej piskliwe niż dźwięk wydawany przez kota, lecz stanowczo okazujący czułość.
- Wyczułem tu dwa Wendigo, obawiałem się, że dojdzie do walki więc przyszedłem – oznajmił zmartwiony w trakcie głaskania łba Haydena.
- Niepotrzebnie ryzykujesz. Dałbym sobie radę – przekazał bratu za pomocą telepatii.
Jako wendigo, Hayden nie potrafił mówić. Ale już dawno nauczyli się sobie z tym radzić. Łączyła ich telepatia, dzięki której zdolni byli w takiej sytuacji rozmawiać. Działało to tylko, kiedy chcieli sobie przekazać jakieś słowa. Nie potrafili czytać prywatnych myśli drugiego.
- Wiesz, że się martwię o mojego młodszego braciszka – kontynuował uparcie.
Dmuchnął ciężko powietrzem przez swoje nozdrza i spojrzał przez ramię na drugiego wendigo. Ten wciąż leżał na ziemi. Hayden zwrócił wzrok na swojego brata, ale nie zadał żadnego pytania. Nic nie powiedział. Zwyczajnie na niego patrzył pustymi oczodołami.
- Nie ruszy się póki co. Możemy wracać – wytłumaczył, choć nekromanta już o tym wiedział.
Młodszy z braci jednak nie protestował. Nie czuł potrzeby stać tu dłużej niż było trzeba. Już chciał znaleźć się w swoim domu. Najadł się, nic go nie trzymało na ulicach. Mimo to, czuł potrzebę wykonania jeszcze jednej rzeczy. Dlatego też powoli podszedł do drugiego wendigo, przycisnął łapą do podłoża i wgryzł się mocno w jego kark. Świadom był, że nie zostawi w ten sposób żadnego śladu, ale to nie o to chodziło. Ważne było, by drugi czuł się zdominowanym. Że to Hayden jest tu silniejszy, a dolny krąg należy do niego. Nawet jeżeli był w stanie zrobić to dzięki swojemu bratu, jego wewnętrzny duch nie pozwolił mu przegapić tej okazji.
Lesslie nie zamierzał powstrzymać młodszego. W zamian zdjął czar unieruchamiający z drugiego z wendigo. Spodowało to, że Cedrik szybko zaczął się szarpać. Z początku wykonywał to normalnie, po czym bardziej paniczne. Ostatecznie, jednakże zaprzestał jakichkolwiek ruchów, a wtedy Hayden puścił kark konkurenta. Młodszy z wendigo zdawał się być zdezorientowany tym czynem i odsunął się. Pomimo, że albinos nie planował kontynuować męczenia sobie podobnego, elf i tak oznajmił łagodnie, aby już poszli. Hayden go posłuchał. Spojrzał jeszcze krótko na Cedrika, po czym łagodnie wyszedł ze swoim bratem z zaułka. Był gotów w każdej chwili odeprzeć możliwy atak, nawet jeżeli nie spodziewał się takowego.

Dotarliśmy w spokoju do mego mieszkania, u którego progu przemieniłem się na powrót w swą ludzką formę. Pomasowałem swój kark, czując ból mięśni. Różnica w postawie między moimi formami powodowała, że często czułem się obolały po przemianie, aczkolwiek nie przeszkadzało mi to. Po przekroczeniu progu zapaliłem światło, które nie było zbyt jasne. Ledwie oświetliło delikatnie mroczny pokój. Podszedłem do komody i zacząłem zbierać części odzieży, aby nie stać dłużej nago. Oparty o sofę zacząłem zakładać dresy, kiedy mój brat zadał mi pytanie.
- Kto to był? – padło nienachalnie.
- Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a Lesslie skinął głową. Dla mnie jednak inny temat był ważniejszy. – Czemu tu jesteś?
- Praca – odpowiedział krótko.
Wyszedłem jeszcze do łazienki umyć twarz z krwi, po czym naciągnąłem na siebie prostą bluzę bez suwaka i usiadłem na sofie. Prawdopodobnie wyglądałem na nieco nieobecnego, lecz zdolny byłem do skupienia się na słowach Lessliego. Gorzej z uniesieniem wzroku na jego twarz, ten pozostawał w dole na jego obuwiu. Czułem potrzebę snu, jak zawsze po polowaniu. Nie zamierzałem jednak wyganiać drugiego ze swojego domu.
- Co musisz zrobić? – kontynuowałem swoje małe przesłuchanie.
- Nic groźnego, nie martw się – oznajmił i pocałował mnie w czoło, co spowodowało, że zamknąłem oczy.
- Mhm… - mruknąłem ospale.
- Zdrzemnij się, po polowaniu zawsze jesteś śpiący.
Poczułem jego dłoń na swojej głowie. Normalnie nie pozwoliłbym nikomu siebie głaskać, ale Less… Chyba we wszystkim tworzyłem dla niego wyjątek. Był on w końcu jedyną osobą jaką posiadałem. Dlatego też nie sprzeczałem się z nim. Położyłem się na sofie i nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem.

* * *

Pewna rodzina straciła swoją córkę zapewne w dolnym kręgu. Nie wiedzieli co się z nią stało, ale byli niezwykle zgodni z naturą w swych poglądach. Wierzyli, że co ma się zdarzyć, się zdarzy. Nie chcieli zemsty, nie chcieli odszukać osoby winnej ich cierpienia, ani nie chcieli zwracać jej życia. Chcieli tylko wiedzieć co się stało, czy ich dziecko naprawdę umarło i czy cierpiało. Nie mieli ciała, ale te nie było mi potrzebne. Potrzebowałem tylko coś związanego z ich córką, a to byli w stanie mi zapewnić. Utworzyłem krąg, aby jej dusza nigdzie nie uciekła oraz by była widoczna również dla jej rodziców. Nie posiadali moich umiejętności i nie byli zdolni dostrzec duszy bez tego zabiegu. Zrobiłem swoje i już po chwili w centrum kręgu zjawiła się dusza młodej demonicy.
Całość rozmowy nie trwała zbyt długo. Zaskoczyło mnie właściwie ich nastawienie. Zwykle uważałem, że demony posiadały inną naturę. Nie zależało mi jednak na tym na tyle, żeby wchodzić w to głębiej. Odesłałem duszę, usunąłem krąg i odebrałem swoją zapłatę. Następnie jeszcze miałem się wybrać na zakupy, czego zwykle nie robiłem. Tym razem jednak miał być wyjątek, spowodowany wizytą Lessliego. Nie miałem co mu zaoferować na śniadanie, a jednak produkty sprzedawane w górnym kręgu były lepszej jakości. Miałem już warzywa i parę innych drobiazgów, jakie chciał Lesslie. Zostało już tylko pieczywo, które postanowiłem nabyć w piekarni. Chyba w sumie było oczywiste, że to tam kupuje się chleb.
Wszedłem do skromniejszej z piekarni i szybko wyczułem znajomy mi zapach. Spojrzałem w stronę lady, za którą stała osoba wydzielająca ów woń. Wyczułem w niej istotę, z którą się spotkałem z wczoraj. Zignorowałem to jednak. On prawdopodobnie zrobił to samo albo zwyczajnie mnie nie rozpoznał. Nie interesowało mnie to. Podszedłem do niego i zwyczajnie poprosiłem i o pełnoziarniste pieczywo. Ten mi je podał, a ja spokojnie schowałem z resztą zakupów.
- Widzę, że dziś już nie jesteś w nastroju na przeszkadzanie mi w zdobywaniu pożywienia – oznajmiłem spokojnie.
- Przepraszam, ale chyba nie wiem, co ma pan na myśli – uśmiechnął się lekko.
- Mam na myśli, abyś więcej się nie zbliżał do mnie w trakcie polowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz