10 stycznia 2019

Od Chrisa C.D: Lennie


Nie sądziłem, że Lenni będzie tak dobrze wyglądał w podarowanej odzieży. Całość leżała na nim idealnie. Nie była przesadna. Nie była także tak luźna, jak typowe dla chłopaka szaty przez co można było dokładnie ujrzeć jego wdzięki. Miał przyjemne szerokie biodra oraz delikatną budowę. Ideał w moich oczach, choć nawet przed sobą się do tego nie przyznałem. Upiłem zaledwie więcej alkoholu. Szybko zapomniałem o tych myślach. Anielica rozbawiła mnie swoim typowym nadmiernym entuzjazmem, gdy objęła młodszego. Był niczym szmaciana lalka w jej uścisku. Mogła nim ciągnąć, gdzie chciała i nawet nie był w stanie się zaprzeć. Był w końcu delikatny… Chyba pierwszy raz to zauważyłem. Wypiłem kolejny łyk i w ten sposób opróżniłem cały kieliszek.
- W Dolnym Kręgu – odparłem zgodnie z prawdą i chwyciłem za butelkę, aby napełnić pusty kieliszek. – Nie do końca jest tu… Legalnie.
Ufałem anielicy. Wiedziałem, że się nie wygada, ani mnie nie wyda. No dobra. Wiedziałem, że mnie nie wyda. Nie byłem pewien co do wygadania. Kobieta ta zdaje się lubiła plotkować, ale i tak jej ufałem. I wiedziałem, że nie jest dzieckiem, więc nie musiałem jej mówić oczywistego, czyli że ma nie dzielić się z nikim tą informacją. Oboje wiedzieliśmy, że jakby się wygadała to czekałaby nas obu deportacja. Moja do Observera, a Lenniego do Dolnego Kręgu bez możliwości powrotu. Albo może i gorzej? Wolałem mimo wszystko zapobiec temu.
- Jaki uroczy gest z twojej strony robociku – oznajmiła spokojnym tonem, aczkolwiek nieco nieprzyjaznym. Sprawiło to, że poczułem się skarconym i nawet ja zrozumiałem jak głupio postąpiłem. Chyba jednak było lepiej się go pozbyć. Wtedy nawet jakby stwierdził, że to ja go tu przeszmuglowałem, byłoby to jego słowo kontra mojemu. Więc czemu go ze sobą trzymałem? Serio tylko dla pieniędzy? Odstawiłem butelkę i po dosypaniu tego co zawsze i znów upiłem większy łyk. Uświadamiałem sobie coś czego nie powinienem.
- Ta… - mruknąłem ledwie w odpowiedzi.
- Nie starczy ci alkoholu, póki co Chrisiu? - Zapytała upadła, marszcząc lekko przy tym brwi. Lennie z kolei ledwie się cofnął, nic nie mówiąc. Chyba skorzystał z okazji, aby uwolnić się od naszej towarzyszki.
- Spokojnie. Wiesz, że mam mocną głowę. Zresztą nie zamierzam kontynuować po tym kieliszku – odparłem łagodnie. W sumie racja, za szybko piłem. Ten trunek był do delektowania się nim, a nie do bezmyślnego wlewania w siebie.
- Po prostu nie chcę byś się tu spił przeze mnie – mówiąc to, pogłaskała mnie po ramieniu. Zrobiła to nienachalnie, przyjacielsko. Uśmiechnęła się po tym do mnie, a ja odwzajemniłem unosząc ledwie kącik ust.
- Ty tylko zaopatrzyłaś mnie w alkohol. Tempo sam sobie wyznaczam, więc nie byłoby to twoją winą – oznajmiłem.
- Jak chcecie…to mogę wyjść z mieszkania – powiedział powoli. Dopiero teraz zauważyłem, że źle to odebrał.
- Nie – zaśmiałem się. – Nie mam u niej nawet szans, więc nie musisz się o to martwić.
- Nie wiem...może chcieliście pogadać sami czy coś... – kontynuował niepewnie.
- Nie przeszkadzasz nam. Ale jak nie chcesz tu siedzieć to nie musisz. Możesz wrócić do pokoju – oznajmiłem spokojnie. – Choć miło by mi było, jakbyś dokończył z nami swój kieliszek. Chyba, że ci nie smakuje.
- Po alkoholu bywasz dużo milszy – powiedział to równie cicho co resztę i nieśmiało upił kolejny łyk, jednak z nami zostając.
- Serio? – zapytałem, nie będąc tego świadom.
- Nie jestem pewny, ale jesteś spokojny…
- Może przez to, że akurat nie jestem zajęty pracą – powiedziałem niepewnie, rozważając to.
Chyba nigdy się nie skupiałem nad tym jaki jestem. Z drugiej strony wcześniej ciągle siedziałem sam. Towarzystwo miałem tylko jak wpadła Solv, spotkałem się z chłopakami albo poszedłem na dziwki. Przeważnie irytowała mnie cudza obecność, bo zaburzała mi moje otoczenie. Ponadto większość osób była wkurwiająca, prowadząc jakieś zbędne tematy. Lubiłem towarzystwo samego siebie. Więc czemu zrzuciłem sobie na głowę towarzystwo chłopaka? No w końcu był mi winny kupę kasy. Nie mogłem zaryzykować, że ktoś go zabije nim je dostanę. Ale czy to było wszystko…? Chyba tak…
Kiedy z powrotem skupiłem uwagę na tamtej dwójce, ci byli już zajęci rozmową między sobą. Wyglądało na to, że Lennie był ciekaw zawodu Solveight. Ten nagły brak świadomości tego, co się dzieje w moim otoczeniu sprawił, że zacząłem się zastanawiać czy na pewno wszystko w porządku. Czy na pewno poprawnie regenerowałem energię? Stwierdziłem, że będę musiał później to sprawdzić. Póki co odchrząknąłem lekko.
- Chyba jednak mi już starczy – powiedziałem i odstawiłem kieliszek. Solv w tym czasie spojrzała na telefon, dopiła swój kieliszek i poklepała mnie po plecach.
- Mi stety niestety też. Musze się zbierać – oznajmiła.
- A co jest ważniejszego ode mnie? – zażartowałem.
- Pieniądze, Chris – zaśmiała się.
- No tak, racja. Odpuszczę ci tym razem – stwierdziłem również rozbawiony.
- No, bo nie będę mieć na prezenty dla ciebie.
- Kurcze, to gdzie ten mega drogi prezent, bo chyba nie powiesz mi, że to co dostałem kosztuje tyle co zarabiasz. No chyba, że ci coś biznesik podupada ostatnio, ale wątpię. Więc tłumacz się teraz panienko – kontynuowałem w dobrym humorze. Chyba jednak alkohol działał.
- No słabo idzie, słabiutko... Albo nie zasłużyłeś na droższy prezencik dzieciaku. Musisz siebie zapytać – rzekła i poczochrała mnie. Na to już nie zamierzałem się godzić i zabrałem głowę, odsuwając jej rękę od siebie.
- Mhm, idź już, bo ci pieniążki będą uciekać – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Upadła cmoknęła mnie w polik, a Lenniego szybko poczochrała po głowie. Skrzyżowałem ramiona i oparłem się o blat, spoglądając na nią. W sumie zaskakujące, że się z kimś takim tak dobrze dogadywałem. Ale były z tego też profity, choćby dobry alkohol. No i urody jej nie brakowało. Aż szkoda, że miałem stanowczy brak szans na poderwanie jej. Z drugiej strony oboje wiedzieliśmy jak by to się skończyło. Parę rundek i tyle. Chyba wspólnie nie nadawaliśmy się do stałych związków. Albo może po prostu nie spotkałem odpowiedniej osoby dla siebie.
- Cześć wam chłopcy, bądźcie grzeczni, a jak nie chcecie to wiesz czego użyć Chris – wskazała na pudełko z obrożą i zebrała się do wyjścia.
- A co on ma użyć, jakbym to ja nie był grzeczny? – zaśmiałem się, idąc za nią do przedpokoju.
Ukazała swój zawadzki uśmieszek w trakcie zakładania butów. A gdy już to skończyła i się wyprostowała, wskazała bez słowa na swoją szyję. Tam, gdzie ja na swojej posiadałem runę stworzoną przez Lenniego. Uśmiech spłynął mi z ust i się skrzywiłem. Solv nastrój był wręcz przeciwny do mojego. Pożegnała się rozbawiona życząc powodzenia i wyszła. Warknąłem pod nosem i wróciłem do kuchni. Ślepek dalej tam siedział popijając alkohol.
- Chcesz może…pooglądać film… - zaproponowałem. W połowie zrozumiałem, że to głupia propozycja, ale już nie chciałem się cofać w tym co zacząłem. – Posłuchać?
Lennie dopił zawartość swojej szklanki, po czym oznajmił, że możemy coś obejrzeć. Nawet powiedział, że jest chętny, czego nie do końca się spodziewałem. Chłopak wstał z krzesła i wspólnie udaliśmy się do sypialni. W trakcie zmieniania ustawień szyby na ekran zdałem sobie sprawę, że w sumie jeszcze nie spędzałem z nim w ten sposób czasu. Wydawało mi się to nawet przyjemne. Siadłem na łóżku w pozycji półleżącej i załączyłem panel na ścianie.
- Masz jakieś preferencje? Akcja, przygodówka czy coś? – zapytałem, chcąc dać mu możliwość wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz