Nie sądziłem, że Lenni będzie tak dobrze wyglądał
w podarowanej odzieży. Całość leżała na nim idealnie. Nie była przesadna. Nie
była także tak luźna, jak typowe dla chłopaka szaty przez co można było
dokładnie ujrzeć jego wdzięki. Miał przyjemne szerokie biodra oraz delikatną
budowę. Ideał w moich oczach, choć nawet przed sobą się do tego nie przyznałem.
Upiłem zaledwie więcej alkoholu. Szybko zapomniałem o tych myślach. Anielica
rozbawiła mnie swoim typowym nadmiernym entuzjazmem, gdy objęła młodszego. Był
niczym szmaciana lalka w jej uścisku. Mogła nim ciągnąć, gdzie chciała i nawet
nie był w stanie się zaprzeć. Był w końcu delikatny… Chyba pierwszy raz to
zauważyłem. Wypiłem kolejny łyk i w ten sposób opróżniłem cały kieliszek.
- W Dolnym Kręgu – odparłem zgodnie z prawdą i
chwyciłem za butelkę, aby napełnić pusty kieliszek. – Nie do końca jest tu…
Legalnie.
Ufałem anielicy. Wiedziałem, że się nie wygada,
ani mnie nie wyda. No dobra. Wiedziałem, że mnie nie wyda. Nie byłem pewien co
do wygadania. Kobieta ta zdaje się lubiła plotkować, ale i tak jej ufałem. I
wiedziałem, że nie jest dzieckiem, więc nie musiałem jej mówić oczywistego,
czyli że ma nie dzielić się z nikim tą informacją. Oboje wiedzieliśmy, że jakby
się wygadała to czekałaby nas obu deportacja. Moja do Observera, a Lenniego do
Dolnego Kręgu bez możliwości powrotu. Albo może i gorzej? Wolałem mimo wszystko
zapobiec temu.
- Jaki uroczy gest z twojej strony robociku –
oznajmiła spokojnym tonem, aczkolwiek nieco nieprzyjaznym. Sprawiło to, że
poczułem się skarconym i nawet ja zrozumiałem jak głupio postąpiłem. Chyba
jednak było lepiej się go pozbyć. Wtedy nawet jakby stwierdził, że to ja go tu
przeszmuglowałem, byłoby to jego słowo kontra mojemu. Więc czemu go ze sobą
trzymałem? Serio tylko dla pieniędzy? Odstawiłem butelkę i po dosypaniu tego co
zawsze i znów upiłem większy łyk. Uświadamiałem sobie coś czego nie powinienem.
- Ta… - mruknąłem ledwie w odpowiedzi.
- Nie starczy ci alkoholu, póki co Chrisiu? -
Zapytała upadła, marszcząc lekko przy tym brwi. Lennie z kolei ledwie się
cofnął, nic nie mówiąc. Chyba skorzystał z okazji, aby uwolnić się od naszej
towarzyszki.
- Spokojnie. Wiesz, że mam mocną głowę. Zresztą
nie zamierzam kontynuować po tym kieliszku – odparłem łagodnie. W sumie racja,
za szybko piłem. Ten trunek był do delektowania się nim, a nie do bezmyślnego wlewania
w siebie.
- Po prostu nie chcę byś się tu spił przeze mnie –
mówiąc to, pogłaskała mnie po ramieniu. Zrobiła to nienachalnie, przyjacielsko.
Uśmiechnęła się po tym do mnie, a ja odwzajemniłem unosząc ledwie kącik ust.
- Ty tylko zaopatrzyłaś mnie w alkohol. Tempo sam
sobie wyznaczam, więc nie byłoby to twoją winą – oznajmiłem.
- Jak chcecie…to mogę wyjść z mieszkania –
powiedział powoli. Dopiero teraz zauważyłem, że źle to odebrał.
- Nie – zaśmiałem się. – Nie mam u niej nawet
szans, więc nie musisz się o to martwić.
- Nie wiem...może chcieliście pogadać sami czy
coś... – kontynuował niepewnie.
- Nie przeszkadzasz nam. Ale jak nie chcesz tu
siedzieć to nie musisz. Możesz wrócić do pokoju – oznajmiłem spokojnie. – Choć miło
by mi było, jakbyś dokończył z nami swój kieliszek. Chyba, że ci nie smakuje.
- Po alkoholu bywasz dużo milszy – powiedział to
równie cicho co resztę i nieśmiało upił kolejny łyk, jednak z nami zostając.
- Serio? – zapytałem, nie będąc tego świadom.
- Nie jestem pewny, ale jesteś spokojny…
- Może przez to, że akurat nie jestem zajęty pracą
– powiedziałem niepewnie, rozważając to.
Chyba nigdy się nie skupiałem nad tym jaki jestem.
Z drugiej strony wcześniej ciągle siedziałem sam. Towarzystwo miałem tylko jak
wpadła Solv, spotkałem się z chłopakami albo poszedłem na dziwki. Przeważnie
irytowała mnie cudza obecność, bo zaburzała mi moje otoczenie. Ponadto
większość osób była wkurwiająca, prowadząc jakieś zbędne tematy. Lubiłem
towarzystwo samego siebie. Więc czemu zrzuciłem sobie na głowę towarzystwo
chłopaka? No w końcu był mi winny kupę kasy. Nie mogłem zaryzykować, że ktoś go
zabije nim je dostanę. Ale czy to było wszystko…? Chyba tak…
Kiedy z powrotem skupiłem uwagę na tamtej dwójce,
ci byli już zajęci rozmową między sobą. Wyglądało na to, że Lennie był ciekaw zawodu
Solveight. Ten nagły brak świadomości tego, co się dzieje w moim otoczeniu
sprawił, że zacząłem się zastanawiać czy na pewno wszystko w porządku. Czy na
pewno poprawnie regenerowałem energię? Stwierdziłem, że będę musiał później to
sprawdzić. Póki co odchrząknąłem lekko.
- Chyba jednak mi już starczy – powiedziałem i
odstawiłem kieliszek. Solv w tym czasie spojrzała na telefon, dopiła swój
kieliszek i poklepała mnie po plecach.
- Mi stety niestety też. Musze się zbierać –
oznajmiła.
- A co jest ważniejszego ode mnie? – zażartowałem.
- Pieniądze, Chris – zaśmiała
się.
- No tak, racja. Odpuszczę ci tym razem –
stwierdziłem również rozbawiony.
- No, bo nie będę mieć na prezenty dla ciebie.
- Kurcze, to gdzie ten mega drogi prezent, bo
chyba nie powiesz mi, że to co dostałem kosztuje tyle co zarabiasz. No chyba,
że ci coś biznesik podupada ostatnio, ale wątpię. Więc tłumacz się teraz
panienko – kontynuowałem w dobrym humorze. Chyba jednak alkohol działał.
- No słabo idzie, słabiutko... Albo nie zasłużyłeś
na droższy prezencik dzieciaku. Musisz siebie zapytać – rzekła i
poczochrała mnie. Na to już nie zamierzałem się godzić i zabrałem głowę,
odsuwając jej rękę od siebie.
- Mhm, idź już, bo ci pieniążki będą uciekać –
powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Upadła cmoknęła mnie w polik, a Lenniego szybko
poczochrała po głowie. Skrzyżowałem ramiona i oparłem się o blat, spoglądając
na nią. W sumie zaskakujące, że się z kimś takim tak dobrze dogadywałem. Ale
były z tego też profity, choćby dobry alkohol. No i urody jej nie brakowało. Aż
szkoda, że miałem stanowczy brak szans na poderwanie jej. Z drugiej strony
oboje wiedzieliśmy jak by to się skończyło. Parę rundek i tyle. Chyba wspólnie
nie nadawaliśmy się do stałych związków. Albo może po prostu nie spotkałem
odpowiedniej osoby dla siebie.
- Cześć wam chłopcy, bądźcie grzeczni, a jak nie
chcecie to wiesz czego użyć Chris – wskazała na pudełko z obrożą i zebrała się
do wyjścia.
- A co on ma użyć, jakbym to ja nie był grzeczny? –
zaśmiałem się, idąc za nią do przedpokoju.
Ukazała swój zawadzki uśmieszek w trakcie
zakładania butów. A gdy już to skończyła i się wyprostowała, wskazała bez słowa
na swoją szyję. Tam, gdzie ja na swojej posiadałem runę stworzoną przez
Lenniego. Uśmiech spłynął mi z ust i się skrzywiłem. Solv nastrój był wręcz
przeciwny do mojego. Pożegnała się rozbawiona życząc powodzenia i wyszła.
Warknąłem pod nosem i wróciłem do kuchni. Ślepek dalej tam siedział popijając
alkohol.
- Chcesz może…pooglądać film… - zaproponowałem. W
połowie zrozumiałem, że to głupia propozycja, ale już nie chciałem się cofać w
tym co zacząłem. – Posłuchać?
Lennie dopił zawartość swojej szklanki, po czym oznajmił,
że możemy coś obejrzeć. Nawet powiedział, że jest chętny, czego nie do końca się
spodziewałem. Chłopak wstał z krzesła i wspólnie udaliśmy się do sypialni. W
trakcie zmieniania ustawień szyby na ekran zdałem sobie sprawę, że w sumie
jeszcze nie spędzałem z nim w ten sposób czasu. Wydawało mi się to nawet
przyjemne. Siadłem na łóżku w pozycji półleżącej i załączyłem panel na ścianie.
- Masz jakieś preferencje? Akcja, przygodówka czy
coś? – zapytałem, chcąc dać mu możliwość wyboru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz