(Opowiadanie zawiera scenę erotyczną przedstawicieli tej samej płci.)
-Coś nie tak? -Padło niewinne pytanie, ciche, pełne pozornego zmartwienia.
I ukuła mnie płomienna nienawiść. Zacisnąłem zęby, odwróciwszy wzrok. Chciałem go wyrzucić z tego pokoju, z mojego umysłu. Straciłem kontrolę nad wszystkim, co zwykle z perfekcją trzymałem na wodzy. Przez niego...Otworzyłem usta, z powrotem kierując wzrok syrena, na końcu języka czując narastającą gorycz, którą miałem wyrzucić wprost na niego. Jednak, gdy tak łagodnie dotknął mej klatki piersiowej, zdałem sobie sprawę, że nie ma w tym jego winy, niczyjej właściwie. Jego oczy nie świeciły ognikami rozbawienia, czy kpiny. Lśniły szczerym, czystym zmartwieniem. On się starał.
- Nie chciałem żebyś się poczuł źle
-Wiem… Wiem rybko… -Wziąłem głęboki wdech, wsuwając jego kosmyk włosów, za ucho. Uspokojony, uniosłem z delikatnością kącik ust, by już po chwili, złożyć na jego wargach, delikatny pocałunek. Widziałem ulgę, wypisaną na nim, z taką otwartością. Poczułem wstyd, iż sam miałem z tym taki znaczący problem. Z uśmiechem, niemal ekscytacją odwzajemnił mój pocałunek. Czy naprawdę, z taką łatwością umiałem spowodować w nim niekłamaną radość?
Czasem wydawał się taki prosty, tak łatwy do przejrzenia i wydawało mi się, że jest prostolinijny i bez trudu umiem zobaczyć jego myśli, niemal jakbym mu w nich czytał. Jednak po raz kolejny, musiałem przyznać przed samym sobą, iż myliłem się co do niego. Acz byłem rad z tej pomyłki, pełen radości, że umiał być innym, niż go oceniałem. Pod płaszczem mych pochopnych opinii, oraz niechęci wobec niego. Był ten Balik, którego jeszcze poznawałem, którego ciała i duszy pragnąłem. Jednak wciąż umiałem o tym zapomnieć. Szczególnie, z poczuciem że zagraża temu, co tak dawno, zamknąłem w sobie, ale skoro, ja zamknąłem tyle odcieni emocji, ile musiał zamknąć on, przez całe dwieście lat swojego samotnego żywota w dolnym kręgu. Jego oczy doznały tylko widoku tej nędzy. I musiałem przyznać, że pośród innych istot tu, od połyskiwał jak kryształ. Chciałem go oczyścić z tego całego brudu, którym się otaczał, wydobyć jego blask, cały, tylko dla siebie.
- to... chciałbyś żebym kontynuował? - Upewnił się
Skinąłem z wolna głową, głaszcząc go, kiedy on przesuwał głowę w dół mojego ciała, aż dotarł do sutka, przy którym to się zatrzymał, trącając go językiem. Drugą dłonią powiodłem po linii jego odznaczającego się kręgosłupa. Pragnąłem go całego. Całego. Westchnąłem cicho z przyjemności. A on z nieśpiesznie zsunął zsunął się ustami na mój brzuch.
-Wołodia… -Zacząłem łagodnie, choć nie byłem pewien kontynuacji. Gdy uniósł głowę, ponownie się speszyłem, chociaż wiedziałem, czego chcę w tej chwili.
-Tak? -Widziałem, że wypatruje mojej reakcji, choćby niemej podpowiedzi. Nie umiejąc się zdobyć na słowa, wsunąłem jego dłoń do ust. Nawilżając śliną swa jego palce. W oczywistej sugestii. Mężczyzna nie potrzebował tłumaczenia. Nie kryjąc się z faktem, że wywołało to w nim falę podniecenia, pocałował mnie jeszcze kilka razy, delikatnie zmieniając pozycje, na taką, która pozwalała mu całkowicie pozbyć się bielizny. Starałem się nie kryć spojrzenia, gdy oznajmiałem mu, że jestem pewny, że tego chce, naszego połączenia. Tym razem nie chciałem, by to było jednorazowe. Traktowałem to zbliżenie, jak naszą ostatnią szansę. Ostatnią szansę Wadima, na to, bym się przed nim otworzył. A zarazem, ostatnią dla siebie samego, by dopuścić do swego wnętrza, inną istotę. Jeżeli on miał zawieść moje uczucia, oznaczałoby to, że absolutnie nikt nie jest godny by je ujrzeć, już nigdy. Ta wizja mnie nie bolała, wierzyłem, że jemu także zależało. Pierwszy raz w życiu, tak bardzo w kogoś wierzyłem. Ta myśl pobudzała mnie całego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz