(Opowiadanie zawiera scenę erotyczną przedstawicieli tej samej płci.)
Dając Wołodi jasno do zrozumienia, iż gotowy jest na więcej,
po raz kolejny pokazał, że to właśnie dziś znowu będzie mógł dać mu rozkosz. To
właśnie białogłowego chciał obdarzyć swoją żarliwością. Wziąwszy dłoń z mokrymi
od śliny palcami, pogładził jej wierzchem środek uda leżącego. Zaraz po tym wsunął
ją dotykając granicy, którą zaraz miał przekroczyć. Chłopak zaczął głęboko
oddychać, jego płuca wypychały ciasno opięte skórą żebra. Przygryzał swoją
malinową wargę próbując zrelaksować maksymalnie ciało oraz resztę siebie. W
swoim doświadczeniu, starszy mężczyzna nienachalnie drażnić go palcami.
Jednocześnie nachylił się, by ucałować malujące się przed nim bledziutkie
arcydzieło, pokryte wybijającymi się na jego tle pąsami rumieńców. Altinay westchnął głęboko. Zawahał się przez
niemalże niezauważalną chwilę i zaczął głaskać głowę szatyna. Po paru
podłużnych ruchach ręką, wsunął dwa palce niezbyt głęboko, rozciągając jak
najdelikatniej odzwyczajonego od pieszczot nastolatka. Ah, nigdy nie był z
nikim poza Baliqlarim, co było kolejnym szczegółem kumulującym jego niemalże
nietkniętą słodycz. Czyste posłanie w ascetycznym pokoju, wiosenna burza
rozszalała na zewnątrz, zieleniące się rośliny. A wśród posłania on, zupełnie
nagi, zupełnie piękny, zupełnie oddany i szczery. Tak niezwykły wydawał się ten
obraz.
- Tym razem nie chcę by to było jednorazowe - wyznał w końcu złotooki. Nie jak poprzednim
razem. Odległym, ale w żadnym razie nie zapomnianym. Dotąd toni partnerów
seksualnych syrena, utrzymywał się jako śliczna perełka, do której mógł w
fantazjach powracać wielokrotnie. Deklarując więc przyszłą chęć czegoś nie raz,
mówił wręcz, że chce mu się oddać. Wykraczało to razem z całą sytuacją poza
prawdopodobne myśli Wadima. A jednak.
- Ja też – odparł, aby dać do zrozumienia młodszemu, że może
być spokojny. Nie myślał w tym momencie jak będzie to wyglądało, z jakimi
zobowiązaniami się łączyło, bo to obecnie wcale nie było ważne. Liczyła się
potrzeba by zapewnić stabilność między nimi, tak długo nieosiągalną. Pokazać,
obiecać, nawet przyrzec, wypełnić najszczerzej deklarację miłości. Gdyby
popatrzeć na ten czyn krytyczniej, można by uznać, iż starym nawykiem
powiedział cokolwiek byleby zdobyć cel, przejść do czynu, jednak mijało by się
to ze stanem rzeczywistym rzeczy. Przez lata miał w sobie przecież tą niewyjaśnioną
słabość, która już na początku była powodem przygarnięcie wówczas jeszcze
dzieciaka pod swój dach. Gdyby chodzić miało tyko o seks, latami mógłby rozgrywać
to inaczej. Troska nie oscylująca wokół swoich własnych potrzeb była dostatecznym
dowodem, że coś jest na rzeczy. Alti nachylił się z lekka, by móc przycisnąć swoje
usta, do siności rybich warg drugiego. Płynnie został obdarowany minimalną
ilością syreniego języka, połączonym z głębszym penetrowaniem palcami. Młodszy zmienił
pozycję. Zawisnął nad dwustulatkiem, co pozwalało mu na siedzenie na kolanach
kochanka oraz wygodny dostęp do pocałunków. Siedząc już więc, Wołodia intensywniej
pracował dłonią, drugą podpierając plecy wróżka w opiekuńczym geście. Chude
ciało bladolicego chłopaka nie zdawało się mieć jakiegokolwiek nacisku, a mimo
to napierało swoim ciepłem na upojonego mężczyznę. Białowłosy nie pozostawał
dłużny starszemu, całował go z ogromną namiętnością, przechodząc na szyję. Długą
szyję naznaczał malinkami, kontrastującymi z jasną nieskazitelnością wiecznie młodego
ciała. Obcałowywany szatyn oddychał szybciej z otwartymi ustami pozostającymi w
lekkim uśmiechu. Przyciągnął bliżej siebie tors ukochanego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz