W sumie nie uważałem, abym jakoś szczególnie
ryzykował. Coś takiego nie było raczej na tyle zagrażające komukolwiek, aby w
razie wpadki zabrali mnie do dolnego kręgu. Maksymalnie by mnie deportowali do
Observera. Nie była to w sumie ciekawa wizja, ale też i nie była jakaś wielce
groźna. Jeżeli jednak dało się tego uniknąć, to zamierzałem tego uniknąć. Dałem
chłopakowi papiery, zamierzałem mu też dać nocleg. Oczywiście w żadnym
akademiku na niego nie czekali, ale wszystko miało wyglądać w pełni formalnie. W
jego drodze do akademika zamierzałem go zgarnąć i stamtąd już zabrać do siebie
do domu. Byle tylko nie spierdolił całości i straż go nie przejęła. Chciałem
zobaczyć resztę swoich obiecanych pieniędzy.
Przeprawa przez bramę na moście jak zawsze obeszła
się bez problemów. W sumie to i często wpadałem do dolnego kręgu to może i już
zaczynali mnie pamiętać. Nie wiem właściwie czy to było czymś złym czy też
jednak nie. Z jednej strony mogli mnie już znać, może przyśpieszało to
sprawdzanie wszystkiego, ale z drugiej strony mogli uznać to za podejrzane.
Nieważne to jednak było. Znów znalazłem się w tej „lepszej” części miasta. Czy
ja uznawałem ją za lepszą? Trudno powiedzieć. Ale w sumie to było niczym kurort
wczasowy. Spokojny dom, do którego można wrócić po dniu zabawy. Ponoć kiedyś by
dobrze się bawić trzeba było wyjeżdżać w inne miejsca, ale dzisiejszych czasach
nie było to dane nikomu, no chyba że poprzez wirtualną rzeczywistość. Ja nie
czułem się jednak, jakbym cokolwiek tracił. Wygodniej mi było w jednym stałym
miejscu. Taniej.
Ruszyłem w lewo, ku części z akademikiem dla
potomków istot dolnego kręgu. Miałem nadzieję, że ten ślepiec aż tak ślepy nie
jest i ogarnie, że to właściwy kierunek. Miałem również nadzieję, że nie
postanowi gdzieś uciec. Ale z drugiej strony nie miał dokąd. Jakby go złapali,
spotkałbym się z nim w dolnym kręgu, aby odzyskać resztę pieniędzy. Jakby mi
uciekł w miarę sprawnie i go nie złapali, odebrałbym od niego kasę, a następnie
wydał straży i dodatkowo na tym zarobił. Nie było wyjścia, w którym nie
otrzymałbym swojej obiecanej zapłaty. Usiadłem na murku ozdobnym tutejszej
restauracji i spokojnie wyczekiwałem ślepego. Kontrola widać nie była aż tak
surowa, a on jednak posiadał jakiś poziom inteligencji, bo już po chwili znów
byliśmy razem.
- Witam w górnym – powiedziałem jakby rozbawionym
tonem.
- Dużej różnicy nie widzę – odparł żartobliwie.
- Oj, nie uleczyło cię magicznie? – kontynuowałem
z jego żartem. – A przecież górny krąg taki wspaniały, magiczny i w ogóle.
- Może mają jakieś opóźnienia w ambasadzie cudów
zaplanowanych - stwierdził po chwili.
- Nie pojawiłeś się jeszcze w bazie poszkodowanych
– dodałem, nie chcąc wspominać, że jest nielegalnym imigrantem.
- Racja – parsknął śmiechem
Widać rozluźnił się nieco, skoro był w stanie
nawet sobie żartować. Czyli raczej szybko się zaaklimatyzował. W dolnym ciągle
wyglądał, jakby w każdej chwili ktoś miałby na niego napaść. Spora możliwość
zatem, że komuś wlazł za skórę. A to z kolei tłumaczy jego nagłą potrzebę
przedostania się do górnego kręgu. Łatwiej się tu skryć czy znaleźć pomoc niż w
dolnym. Tam się jest zwyczajną zwierzyną dla silniejszych lub bardziej
fortunnych.
- Idziemy? –zapytałem, a ten skinął głową na tak.
Wstałem z murka i zacząłem go prowadzić w stronę swojego apartamentu. Nie spodziewałem się żadnych sprzeciwień z jego strony i też się one nie pojawiły. Ruszył za mnie spokojnie. Nie zajęło nam długo, aby dostać się do mojego mieszkania. Otworzyłem spokojnie drzwi i puściłem chłopaka przodem. Wszedłem następnie za nim i zamknąłem drzwi. Zarzuciłem kurtkę na wieszak i wszedłem do wnętrza salonu. Spojrzałem na chłopaka, ciekaw co ten teraz myśli. Nie posiadałem odpowiednich umiejętności, aby czytać z jego umysły, więc mogłem się tylko domyślać. Że chcę go wykorzystać? Że zapłaci i odejdzie? Albo że jestem dobrym samarytaninem i się nim zajmę. Wkrótce i tak miałem się dowiedzieć.
Wstałem z murka i zacząłem go prowadzić w stronę swojego apartamentu. Nie spodziewałem się żadnych sprzeciwień z jego strony i też się one nie pojawiły. Ruszył za mnie spokojnie. Nie zajęło nam długo, aby dostać się do mojego mieszkania. Otworzyłem spokojnie drzwi i puściłem chłopaka przodem. Wszedłem następnie za nim i zamknąłem drzwi. Zarzuciłem kurtkę na wieszak i wszedłem do wnętrza salonu. Spojrzałem na chłopaka, ciekaw co ten teraz myśli. Nie posiadałem odpowiednich umiejętności, aby czytać z jego umysły, więc mogłem się tylko domyślać. Że chcę go wykorzystać? Że zapłaci i odejdzie? Albo że jestem dobrym samarytaninem i się nim zajmę. Wkrótce i tak miałem się dowiedzieć.
-Jest coś co potrafisz robić? - zapytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz