20 lutego 2018

Od Waltteriego C.D Canis


   Stanąłem w niewielkiej odległości  od wilka, zastanowiłem się chwilę i ignorując jego pytanie zbliżyłem się jeszcze kilka centymetrów. W niedługim czasie odkryłem coś interesującego, przynajmniej dla mnie.
   -Jesteś wyższy – Zauważyłem i odsunąłem się, zarazem znów zachowując dystans, by nie peszyć mężczyzny. Wczoraj nie był zadowolony z tego, jak go dotknąłem, w sumie mało kto lubił mój dotyk, jakby samo zetknięcie mojego palca z cudzą skórą, miało parzyć, lub pozbawić życia.  W pewnym sensie było to na swój sposób nieprzyjemne, jednak chociaż Lili nie miał ze mną problemu, a nawet lubił ciepło mojego ciała, które tworzyłem specjalnie dla niego  –Mam na imię Waltteri  Zefrin Quicker. Fajne nazwisko? Sam sobie wymyśliłem kiedy rodzice mnie wydziedziczyli, u ludzi było popularne, tak przeczytałem – Powiedziałem dumny z siebie, splatając swoje palce wesoło za plecami, by po chwili przenieść swój wzrok z Canisa, za okno. W środku gdzieś wewnątrz, poczułem drobne ukłucie, niewielkie, lecz frustrujące, jak wbita drzazga, której nie sposób wyjąć.
   - Co takiego zrobiłeś, żeby cię wydziedziczyli? - Zapytał, prychając, po czym oparł się o parapet. - Pasuje ci. – Skomentował jeszcze krótko, ale tym razem, pytanie przysłoniło mi resztę. 
Zamyśliłem się i zamilkłem, ponura cisza przez jakiś czas narastała, uparcie wpatrywałem się w taflę szkła, nawet nie zwracając uwagi, na to co się za nią znajduje. Spochmurniałem,  czując jak moje oczy zaczyna przysłaniać kurtyna łez, zamrugałem szybko kilka razy. Dlaczego chciałem płakać? Nie rozumiejąc odruchu swojego organizmu skrzywiłem się na chwilę, to nic strasznego. To po prostu rzeczywistość, tak już jest, po co płakać ? Na powrót się uśmiechnąłem.
     -Bo mnie nie chcieli? Władca nie lubi wampirów, toteż żaden problem wyrzucić takiego z domu nawet gdy ma lat 8. Napsoci, to się go uśpi i wszyscy żyją wesoło w elfiej harmonii  -Stwierdziłem już pogodnie
   - Tego się nie spodziewałem. – Powiedział cicho
   -Czego? –Dopytałem się, kierując w jego stronę zaciekawione spojrzenie
   - Że odpowiesz. Myślałem, że cię uraziłem. - Oznajmił, gestykulując ręką. - Twojej historii tez się nie spodziewałem. Jest… przykra.
   -Czasami przeszłość jest przykra, ale po to mamy przyszłość i teraźniejszość, by nie bolała – Zauważyłem już zupełnie rozweselony, wskakując na parapet, by na nim usiąść.
   Na moje słowa Canis uniósł brwi, jakby zdziwiony, by po chwili przytaknąć. Zadowolony z faktu, że mnie słucha, postanowiłem przejąć pałeczkę zadawania pytań. Chciałem coś o nim wiedzieć, byłem wręcz zafascynowany!  Mówił, zmieniał się w człowieka, rozumiał. Wydawało mi się to wręcz niesamowite. Dodatkowo okazał się całkiem miły. Nadal sądziłem, że jestem w stanie zapewnić Lilciowi lepszą ochronę, jednak nie myślałem już o wilkołaku jako o głupim chodzącym mieszkaniu dla pcheł. Będąc przy temacie pcheł, czy wilkołaki miały pchły? Odkładając to pytanie na później, wybrałem bezpieczniejsze i potencjalnie mniej obraźliwe.
   -A tyyyy Caniś? Opowiesz coś o swojej przeszłości?  -Uśmiechnąłem się, ukazując przy tym kły, zarazem kiwając nogami, które nie dosięgały podłogi
   - Nie mam czego opowiadać. – Odpowiedział krótko, patrząc przed siebie. Skupiłem się na jego twarzy, też miał smutną przeszłość. Jednak nie chciał o niej mówić. Chyba się jeszcze z nią nie pogodził. Przechyliłem delikatnie głowę
   -A ile masz lat? – Zadałem kolejne pytanie, zdając sobie sprawę, że jego wiek jeszcze nigdy nie obił mi się o uszy. Ile wilki w ogóle żyją? Tyle co ludzie? Z tego co czytałem, ludzie żyli około 100 lat, z czego średnia wynosiła 80 w najlepszym okresie ich rozwoju. A on mi wyglądał… na takie 40? No chyba że wilkołaki żyły dłużej… lub krócej… albo też jak zwykłe psy. Czy to oznacza że Canis mógł mieć jakieś 5 lat? Nie… to by było chyba głupie… Myśli niecierpliwie wirowały w mojej głowie, nie mogąc się doczekać odpowiedzi. Mimo wszystko, lubiłem nowe informacje, nową wiedzę.
Mężczyzna zamyślił się, jakby nie pamiętał swojej daty urodzenia
    - Szczerze, nie jestem pewny nawet kiedy mam urodziny. Ale chyba mam koło 30.
   -Uuuu, dzieciak – Zaśmiałem się, kodując tą informacje w głowie, by szybko dodać – Ile wilkołaki żyją?
   - Chyba jak ludzie. Nie wiem. Nie zastanawiało mnie to. – Wypowiadając te słowa,  wzruszył obojętnie ramionami- Dzieciak? No proszę. To ile ty masz?
   - Skończyłem 72 –Oznajmiłem pozytywnie, z lekką dozą dumy, iż jestem od niego starszy. Fajne uczucie, mieć od kogoś większe doświadczenie życiowe
   - Co? – Rzucił z niekłamanym zdziwieniem. Nie wiedząc czy miał problem z większymi liczbami, czy też niedowierzał, powtórzyłem powoli swoje słowa
-siedem-dziesiąt-dwa.
   - Tak, tak, ale... Myślałem, że jesteś młodszy.
   -Przez moje zachowanie ? –Zapytałem wprost, nie czułem się urażony, wiele osób miało mnie za młodszego niż byłem i przez wygląd i przez zachowanie. Może mogło wydawać się to dziwne, ale wręcz mi to schlebiało. Przynajmniej nie byłem w niczyich oczach starym dziadem!
   - Tak. Zachowujesz się młodo. – Wzruszył ramionami ponownie, a ja jedynie skinąłem głową. Zastanawiając się już nad czymś innym
   -Boisz się mnie jak inni praaawda ? Nie lubisz gdy się zbliżam co? –Pytanie miało na celu po raz kolejny zaspokoić moją ciekawość, chciałem wiedzieć, czy moje domysły są słuszne.
   - Nie szczególnie. Nie lubię jak ktokolwiek się zbliża. -  Stwierdził, przechylając głowę, by na mnie spojrzeć.
   Jego słowa mocno mnie zaskoczyły
   -Czemu nie? Dotyk innych jest przyjemny. Lubię jak inni mnie na przykład tulą, ale inni nie lubią mnie tulić...W ogóle dotykać...w zasadzie w ogóle mnie nie lubią. To w sumie niesprawiedliwe. –Zmarszczyłem brwi, zdając sobie sprawę, jakimi są hipokrytami, sami zabijali inne stworzenia na mięso, jednak na wampiry zawsze patrzyli z góry. Z wyjątkiem elfów, wysokie skrzaty patrzyły z góry na każdego… Może dlatego że były takie wysokie.
   - Trzeba najpierw mieć osobę, której można zaufać. – Odpowiedział mi wybitnie szybko. - Może nie trafiłeś jeszcze na dobrą osobę?
   -Raczej, to jest tak, że wszyscy prócz Lilka traktują mnie jak bluszcz, jakby sam mój dotyk był toksyczny. Przyzwyczaiłem się...ale... Nie fajnie jest być w oczach innych... Potworem – Wyznałem mu szczerze, odwracając wzrok.
   - Nie zdążyłeś się przyzwyczaić? – Uniósł jedną brew, w zdziwieniu - Mi poszło szybko. Wystarczy tylko przekonać innych, że naprawdę jest się potworem, a dadzą ci spokój.
   - Jeżeli ich odstraszę, tym bardziej mnie nie zaakceptują –Zauważyłem oczywisty fakt, który przerośnięty wilk przeoczył
   - A tak, ty chcesz akceptacji.- Zamyślił się, jakby serio szukając rozwiązania, które miałoby mi pomóc. - Czasem zwyczajnie musisz trafić na tę osobę. A z innymi wampirami się nie jesteś w stanie dogadać? One się ciebie obawiać nie będą. – Zauważył patrząc uważnie wprost na mnie.
   -Gardzą mną przez wzgląd na moją uległość –Wytłumaczyłem więc cicho, nie patrząc na niego.
   - I pomyśleć, że to mnie nazywają psem. – Uśmiechnął się, by po chwili namysłu, poklepać mnie pocieszycielsko po plecach. Spojrzałem mu wprost w oczy. Dotknął mnie! Z własnej woli przekroczył dzielący nas dystans.
   -Bo jesteś wilczkiem, kiedy tak cię nazwałem, nie chodziło mi o obrażenie cię – Wytłumaczyłem, przekręcając lekko głowę na bok. Szybko jednak zmieniłem jej położenie, przenosząc uwagę na sprzątaczkę
   -Zaczynam być głodny – Poskarżyłem się światu, zastanawiając się, skąd załatwić sobie posiłek. Nie chciałem, przynajmniej póki co, drażnić Canisa takimi prośbami, więc pozostawała mi reszta służby. Ech… po śniadaniu będzie trudno ich złapać akurat w momencie, gdy nie będą zajęci pracą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz