25 kwietnia 2018

Od Wołodii CD. Altinay


Wołodia czuł jakby jego umysł zupełnie się wyciszył, wypełniony jakby niemym dzwonieniem jakie pojawia się w uszach po uderzeniu. Słowa nie pojawiały się zupełnie, rozrzucone daleko w przestrzeń pełzły dopiero zbolałe z powrotem ku niemu. Czuł tylko wszystko, nie nazywając nic po imieniu. Niczym dziecko, nie skażone jeszcze mową przymuszającą do szukania dla każdej rzeczy kategorii. Dla dorosłego zięba była po prostu ziębą, jak każda inna. Smutek był jedynie smutkiem, nie nową, odmienną za każdym razem emocją. Teraz nie klasyfikował, wystarczył dotyk chudej twarzy białogłowego pod palcami i miłe ciepło rozgrzewające w środku. Nie potrzeba było zbędnych komentarzy w głowie, by wiedział, że jest mu dobrze. Jedyne słowa, które w tym momencie były istotne to „bądź mój” wypowiedziane przez Altinaya.
Syren postępując zgodnie z tym co czuł, pocałował spokojnie wargi chłopaka. Wszystko było na swoim miejscu, otaczając właśnie ich w dokładnie tym momencie. Wydawać by się mogło, że nigdy wcześniej nie dotykał pełnych ust chłopaka. Były przyjemne. Niższy mężczyzna odwzajemnił pocałunek, w sposób wyrażający zaangażowanie, pokazując tym samym Wadimowi, że nie popełnił błędu. Niczym w Biblii przy tworzeniu świata, po działaniu, wiedział, że było ono dobre. Teraz jednak nie liczył się świat, tylko tworzona sytuacja, w której to wróżek pozwalał sobie odsłonić się emocjonalnie przed inną niż on sam osobą. Oderwali od siebie usta nieśpiesznie. Dwustulatek patrzył się w głębie złota pozbawioną wzgardy. Wzrok skierowany na niego, bez akompaniamentu pożądania czy smrodu taniego alkoholu z Dolnego Kręgu. Zamiast tego pachniało porozstawianymi po mieszkaniu roślinami i zwykłym zaufaniem.
- Chcesz dziś spać ze mną? – niegłośno zapytał Alti, tak by Balik spokojnie mógł go dosłyszeć. Kolejne słowa, kolejne wybory, naturalna kolej kolejnych zdarzeń. Jasne, że chciał dziś spać z nim. Nie tylko dziś, nie tylko spać, odpowiedź w innych wariacjach również brzmiałaby tak.
- Tak – odpowiedział krótko, łącząc ów wyraz z łagodnym uśmiechem. Było to niezwykle prostoliniowe, zupełnie niekomplikujące nic. Szło jakoś gładko i spójnie, więc tego nie przerywał. Dość niespodziewanie, nastolatek wtulił się w drugiego. Choć trwało to tylko chwile, było tak słodko urokliwym przedsmakiem, iż twarz przytulanego wyraziła szybkie zaskoczenie. Potem jasnowłosy odstąpiwszy od szatyna, zaczął prowadzić go w stronę sypialni. Wtenczas głowa Wołodii odczuwała kompletny zgrzyt. Był prowadzony do łóżka przez innego mężczyznę, z którym nie miał się pieprzyć, co więcej, miał z nim zależność i relacje. Zależało… im… na sobie? Nie było nic z tego co zwykle. Bez mrugnięcia okiem ruszyli po schodach. Wspinali się po nich krótko, słysząc burzę rozbestwioną na oknami ich domu. ICH domu. Na pierwszym piętrze młodszy otworzył drzwi do swojej sypialni. Jak zawsze była schludna i czysta, w sumie jak każdy pokój, z którego korzystał pedantyczny wróżek. Mimo masy porozstawianych przedstawicieli flory, nie panował chaos. Surowość umeblowania i wystroju, łącząca się z potokiem zieleni nadawała pomieszczeniu specyficzny nastrój. Zostawiając dłoń Balika, Contaminabit sięgnął do włącznika, wypełniając pokój światłem. Wysoki zamrugał, trochę przez zmianę jasności, trochę przez częściowe jedynie wyrwanie go z powolnych myśli. Rzucił okiem na dwuosobowe łóżko, potem na chemika i zaczął zdejmować z siebie odzienie. Kątem turkusowo-miedzianego oka dostrzegł, że młody robi to samo. Zostawszy tylko w koszuli i bokserkach, wahał się niedługo nad zdjęciem górnej części ubioru, lecz zdecydował, iż bez spoconego ciuchu będzie lepiej. Rozpinając do końca guziki, zaczął przyglądać się chłopakowi. Ów obserwowany zdjął właśnie koszulkę, zostając tym sposobem w samej bieliźnie. To było takie nieśpieszne, niczym poranki. Dziwne. W końcu była noc, a oni nie wstawali, tylko szli do łóżka. Niemalże pergaminowa skóra w bliznach zwykle nieprzeznaczona dla niczyich oczu, teraz została zupełnie odsłonięta przed Wołodią. Piękny. Zdjąwszy brudną koszulę, dwustuldwudziestodwulatek podszedł do łóżka i usiadł na nim. Altinay dołączył do niego, przysunął się, po czym pogłaskał syrena po policzku. Starszego przeszedł lekki, aczkolwiek niezrozumiały dreszcz. Ta niewinna czułość była niecodzienna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz