- On ma taki tęskny wzrok – powiedział młody mężczyzna
w trakcie obserwowania zwierzęcia w klatce. – Jakby wspominał stare dobre
czasy.
- Jakie kurwa dobre czasy? – rzuciła w odpowiedzi załamana
towarzyszem kobieta. Odpaliła akurat swojego papierosa, zaciągnęła się głęboko
i wypuściła dym ustami. Widać było, że na trzeźwo nie była w stanie znieść towarzystwa
młodszego od niej arlifa niższego. – On był stworzony z pomocą magii i siedział w
tej klatce od zawsze. Urodził się w niej, żyje w niej i zdechnie w niej.
Mężczyznę to zasmuciło. Widać było to nie tylko po
jego twarzy, ale również i opuszczonym wiewiórczym ogonie i uszach. Przekręcił
głowę i spojrzał delikatnie błyszczącymi oczami w gorę na palącą kobietę.
- Ale jak to tak… To po co je kupują? Aby siedziały
w klatce? – zadał naiwne pytanie na poziomie pięciolatka.
- Nie idioto. Do walk na arenie albo w celu
ochrony. Przykute na łańcuchu w jednym miejscu.
Oparła jedną z dłoni na bicepsie, a w drugiej wciąż
trzymała papierosa. Spoglądała z pogardą w oczach na kucającego. Nie rozumiała
czemu w ogóle trzymała go u siebie. Może to przez tą uroczą kitkę i te pędzelki
na uszach? Nie to, aby była zainteresowana słodkimi istotami. Po prostu lepiej
jest mieć uroczego niewolnika niż takiego na którego nie da się spojrzeć. Był
szybki względem wypełniania jej zachcianek, lecz nie był szczególnie bystry.
Czasami się zastanawia czy nie urodził się w dziupli i nie zleciał z niej w
młodym wieku wprost na ten pusty łeb.
- Więc nie umierają w klatce tylko na arenie lub
na podwórku – wywnioskował rudzielec.
- Ja pierdole – załamała się kobieta i rzuciła w
niego petem.
Wiewiór odskoczył, po czym oparł jedną dłoń na
ziemi, a drugą zgiął w łokciu, jak i w nadgarstku. Chwilę spoglądał na papierosa,
jakby miał podejść i go obwąchać, lecz nagle nad jego głową zapaliła się lampeczka.
Szybko zrozumiał co to spadło na jego głowę i przypaliło delikatne futro na
uszku. Podniósł zatem wzrok na sprawczynie i zmarszczył niezadowolony nosek.
- No chodź Fistaszku. Wracamy do domu – oznajmiła.
Odchodziła już od chłopaka, ukazując mu swoje plecy.
Ten spojrzał jeszcze raz na bestię w klatce, poruszał parę razy swoim noskiem i
podążył za kobietą w skoczny sposób. Szybko znalazł się u jej boku, bowiem ta niespecjalnie
się spieszyła ku znanemu im obu kierunku. Domu. Nie była świadoma jednej
rzeczy. Wiedziała, że jej mały Fistaszek był debilem. Ale na jaką skalę? Tego
mogła się przekonać dopiero następnego dnia, kiedy to zbierali części jego ciała
rozrzucone po całym targu. Chłopak przepełniony empatią do innych istot zakradł
się nocą na targ, a następnie otworzył klatkę zwierza, którego los opłakiwał
jeszcze nie tak dawno temu. Nikt nie mógł stwierdzić, jak udało mu się usunąć zamek
wspierany magią, ale mieli większe zmartwienia na głowie. Bowiem kto by się
przejmował śmiercią jednego idioty? Tacy umierali codziennie w Dolnym Kręgu,
lecz niecodziennie biegała po nim głodna agresywna bestia. I w ten o to sposób
jedynie jego właścicielka mogła żałować nie upilnowania swojej wiewiórki,
podczas kiedy reszta skupiła się na własnym bezpieczeństwie oraz wkrótce usunięciu
zagrażającego im stworzenia. Czy w ten sposób Fistaszek uratował bestię przed
męczarnią swego życia? Zapewne każdy miał inne zdanie w tym temacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz