24 lutego 2018

Amor: Canis & Waltteri

Istoty nie chowały się w swych domach. Życie ciągnęło się dalej. Nawet jeżeli ”Amor” był niewygodny dla wielu, nie powodował on potrzeby zaszycia się w domu. Jakoś trzeba było zarabiać, coś trzeba było jeść. Wszyscy mieli nadzieję, że to szybko minie. Choć byli też tacy, którzy sami chcieli się zając irytującą istotą. Takimi osobami był Canis z Waltterim, choć oni nie byli skuszeni nagrodą pieniężną. A przynajmniej nie był to ich główny powód. Na placu zaś znajdowali się ci, którzy nie chcieli mieć z tym nic wspólnego. Mieli tylko nadzieję, że to wszystko szybko minie. Wybór zatem był spory. Najbliżej dwójki śmiałków stał młody elf, który aktualnie zajęty był składaniem swojego pistoletu. Części leżały przed nim na stole, a on zdawał się być niezwykle pochłonięty tą czynnością. Kawałek dalej stało dwóch mężczyzn (demonów) i żartowali o czym, śmiejąc się okazjonalnie. Lepszy słuch wampira czy wilka mógł wyłapać „wielki męski mężczyzna”, „no i oddał się jak pierwsza rasowa dziwka”, „może to przez Amora?”. Znów kawałek dalej pojawiła się znajoma twarz. Canis mógł rozpoznać w nim swojego dawnego przeciwnika – siwego wilkołaka. Mężczyzna zdawał się być niezwykle zdesperowany, bowiem dobre czasy pełne wigoru i siły już przemijały. Znajdowała się tu również młoda panienka, która odstawała od reszty niczym owłosiony palec wśród gołej reszty. Mimo zimy i śniegu, miała na sobie różową sukienkę sięgającą zaledwie ud oraz głęboki dekolt. Prawdopodobnie była panienką do towarzystwa bądź może posiadała tylko taki styl. Reszta osób przemieszczała się, przechodziła przez plac lub generalnie wyglądała na zajętych, choć nie oznaczało to, że dzielna parka nie mogła spróbować do kogoś zagadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz