26 lutego 2018

Amor: Canis & Waltteri

Elf skończył ponownie składać swoją broń, załadował magazynek, przeładował i wystrzelił gdzieś w bok ku ziemi. Potem znów wyjął magazynek i na nowo zaczął rozkładać broń, nic nie mówiąc do osób, które do niego podeszły. Wampir stanął w obronie wilkołaka, sycząc na elfa i pokazując mu przy tym swoje kły. Elf jednak nie był wzruszony. Dalej bawił się swoją bronią, jakby to było jego jedynym celem w życiu. Wilkołak w tym momencie przeciągnął wampira za siebie i od razu spróbował lewą ręką wyrwać broń z ręki elfa. Udało mu się to, tak samo jak popchnięcie elfa i tym samym sprawiając, że się on przewrócił na ziemię.
- Nikt cię nie nauczył, że w tłumie się nie strzela? – Warknął Canis.
- A ciebie pchlarzu nikt nie uczył szacunku do twoich panów? – rzucił wkurwiony elf, od razu zrywając się na nogi. Mimo wszystko nie zaatakował wilkołaka.
Już teraz było zimno ze względu na pory roku, lecz elf łatwo zauważył jak stół oraz broń pokrywa się lodem, co z pewnością nie było spowodowane mroźną pogodą. Spojrzał on na wampira, najwidoczniej rozumiejąc, że to jego zasługa. No w końcu psy nie miały magicznych umiejętności to czemu miałoby to być spowodowane przez przerośniętego pchlarza?
- Czego chcecie? – zmarszczył brwi.
- Głupi elf nie ma prawa nazywać Canisia swoim pchlarzem – syknął wampir, po tym jak wilkołak zaledwie machnął dłonią. Widać nie chciał rozmawiać.
- Oj, daj mu myśleć, że została mu jakaś godność – do rozmowy dołączył się jednak wilkołak, przewracając oczami. Podniósł brwi czując zapach wampira, choć elf nie mógł znać przyczyny tej reakcji.
- I tylko tyle ode mnie chcecie? Nie mam czasu. Mówcie albo zostawcie mnie w spokoju – rzucił pewnym siebie tonem.
- Masz długie uszy – stwierdził Canis, marszcząc przy tym nos - dużo pewno słyszysz. - Uśmiechnął się szyderczo.
 -Nie lubię cię. Powiesz nam co wiesz o amorze albo najem się dziś do syta – uśmiechnął się podle.
- Kolejny psychol jakich tu wiele. Starczy spojrzeć na waszą dwójkę – warknął.
- Mniej pieprzenia, więcej szczegółów – westchnął wilkołak.
- Tylko tyle wiem – syknął poirytowany. – Jest to jakiś popapraniec. Nie wiem, idźcie do tamtych popierdoleńców. Może oni wam powiedzą czy to ich kolejna wielka zabawa. Powinni spalić ich wszystkich.
- Mogę go zabić? – Waltteri zapytał grzecznie Canisa.
- Szczegóły. Gdzie ich znajdziemy. - mówił do elfa, po czym odwrócił się do Waltteriego. - Nie, jeszcze nie. Póki co jest grzecznym elfikiem. – odpowiedział szybko, prawie scenicznym szeptem, a wampir pokiwał głową.
- A skąd ja mam wiedzieć? To tak jakbyście mnie pytali, gdzie jest siedziba Menes. Nikt tego nie wie, a jak się dowie choć nie powinien to umiera – odpowiadał już nieco spokojniej. Chyba przejął się słowami wampira.
- Nie pytam o siedzibę – warknął. - A o ludzi. Musisz kogoś kojarzyć. Albo znać kogoś, kto utrzymuje z nimi kontakt.
- Zarzucasz mi kontakt z jakimiś popierdoleńcami? – brzmiał na oburzonego.
- Ciężko nie mieć z nimi kontaktu, żyjąc w dolnym kręgu. Ale skoro nic więcej nie wiesz… - Odwrócił się i podniósł broń ze stolika, oglądając ją - raczej skończyliśmy rozmowę.
Broń typowa, zwykły Desert eagle. Patrząc na ten pistolet, elf z pewnością nie był skrytobójcą. Może był nowy w dolnym kręgu i zaledwie ćwiczył na przyszłość? Albo chciał się pochwalić. Może nawet chciał zaimponować Menes? Póki co zdawało się, że zaimponuje roślinkom, kiedy jego ciało stanie się nawozem.
- Skoro jesteś taki mądry i niby każdy ma z nimi kontakt, to czemu ty nie wiesz o ich lokalizacji, hę? – patrzył spokojnie na niego.
- No nie wiem, dlaczego dwójka popaprańców może szukać grupy popaprańców? - Prychnął, wzruszając ramionami i rozkładając ręce w teatralnym geście. - No nie wiem, gdzie mogliśmy siedzieć. Klamek tam brakowało. Klucza, by zerknąć przez dziurkę, gdzie jesteśmy. - Mówił, odwracając się szybko i stając koło wampira. Uśmiech wpełzł mu na usta. Wampir jednak zdawał się nie rozumieć wilkołaka, bowiem tylko spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Elf z kolei spoglądał na wilkołaka w ciszy, po czym się cicho zaśmiał.
- Chłopie, ty już jesteś na takim poziomie, że nawet dla psychicznych będziesz zbyt zatracony – oznajmił.
- Nie schlebiaj mi - powiedział, odwracając się do Waltteriego, po czym wzruszył ramionami. - Nic więcej nie ma ciekawego do powiedzenia. I nie wiemy nic więcej, niż wcześniej – prychnął. - Jest twój.
- Jest mój. – Powtórzył wesoło Wallterri. p Dam ci wybór, możesz mnie grzecznie nakarmić albo zginąć, jak będzie elfiku?
- A to nie jedno i to samo? – przechylił lekko głowę, krzyżując ramiona na piersi w obronnym geście.
Canis podszedł do stołu i oparł się o niego, spoglądając na tą scenę. Widać nie zamierzał się bezpośrednio w to mieszać. Obiecał elfa wampirowi i dotrzymywał obietnicy.
-To, nie, to, samo~ - Wytłumaczył. - Głupiutki elf, jak elfik będzie grzeczny to go nie zjem całego, jak elfik będzie niegrzeczny to zostanie zjedzony cały.
Chłopak niepewnie zrobił krok w tył, ale zrozumiał, że nie powinno się uciekać w takich sytuacjach. Przygryzł nieco swoją wargę i popatrzył na nich raz jeszcze. Stracił już całą swoją pewność i czuć było po nim strach.
- Ale ja na serio nic nie wiem – powiedział w końcu, widząc jak wampir podchodzi do niego z wysuniętymi kłami.
- Waltteri, zostaw go. Nic więcej z siebie nie wydusi. - Wtrącił się spokojnym tonem.
Wampir kłapnął zębami przed szyją elfa, a ten mimowolnie ją pomasował. Skrzywił się przy tym i obserwował uważnie wampira, na wypadek jakby ten jednak zmienił zdanie.
- To idziemy dalej – podszedł wesoły do wilkołaka.
Elf nie zamierzał się ruszyć, dopóki oboje od niego nie odeszli. Nie planował również do nich strzelać świadom, że co najwyżej by zabił jednego z nich. Nie śpieszyło mu się do grobu. Na placu również i nie pokazał się nikt ciekawy. Para mogła wybrać się do innego miejsca, poczekać tu bądź wymyślić jakiś plan działania w rezydencji. A może jeszcze co innego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz