Elf skończył ponownie składać swoją broń, załadował
magazynek, przeładował i wystrzelił gdzieś w bok ku ziemi. Potem znów wyjął magazynek
i na nowo zaczął rozkładać broń, nic nie mówiąc do osób, które do niego
podeszły. Wampir stanął w obronie wilkołaka, sycząc na elfa i pokazując mu przy
tym swoje kły. Elf jednak nie był wzruszony. Dalej bawił się swoją bronią, jakby
to było jego jedynym celem w życiu. Wilkołak w tym momencie przeciągnął wampira
za siebie i od razu spróbował lewą ręką wyrwać broń z ręki elfa. Udało mu się to,
tak samo jak popchnięcie elfa i tym samym sprawiając, że się on przewrócił na
ziemię.
- Nikt cię nie nauczył, że w tłumie się nie
strzela? – Warknął Canis.
- A ciebie pchlarzu nikt nie uczył szacunku do
twoich panów? – rzucił wkurwiony elf, od razu zrywając się na nogi. Mimo
wszystko nie zaatakował wilkołaka.
Już teraz było zimno ze względu na pory roku, lecz
elf łatwo zauważył jak stół oraz broń pokrywa się lodem, co z pewnością nie
było spowodowane mroźną pogodą. Spojrzał on na wampira, najwidoczniej
rozumiejąc, że to jego zasługa. No w końcu psy nie miały magicznych
umiejętności to czemu miałoby to być spowodowane przez przerośniętego pchlarza?
- Czego chcecie? – zmarszczył brwi.
- Głupi elf nie ma prawa nazywać Canisia swoim
pchlarzem – syknął wampir, po tym jak wilkołak zaledwie machnął dłonią. Widać
nie chciał rozmawiać.
- Oj, daj mu myśleć, że została mu jakaś godność –
do rozmowy dołączył się jednak wilkołak, przewracając oczami. Podniósł brwi
czując zapach wampira, choć elf nie mógł znać przyczyny tej reakcji.
- I tylko tyle ode mnie chcecie? Nie mam czasu.
Mówcie albo zostawcie mnie w spokoju – rzucił pewnym siebie tonem.
- Masz długie uszy – stwierdził Canis, marszcząc przy
tym nos - dużo pewno słyszysz. - Uśmiechnął się szyderczo.
-Nie lubię
cię. Powiesz nam co wiesz o amorze albo najem się dziś do syta – uśmiechnął się
podle.
- Kolejny psychol jakich tu wiele. Starczy
spojrzeć na waszą dwójkę – warknął.
- Mniej pieprzenia, więcej szczegółów – westchnął wilkołak.
- Tylko tyle wiem – syknął poirytowany. – Jest to
jakiś popapraniec. Nie wiem, idźcie do tamtych popierdoleńców. Może oni wam
powiedzą czy to ich kolejna wielka zabawa. Powinni spalić ich wszystkich.
- Mogę go zabić? – Waltteri zapytał grzecznie Canisa.
- Szczegóły. Gdzie ich znajdziemy. - mówił do
elfa, po czym odwrócił się do Waltteriego. - Nie, jeszcze nie. Póki co jest
grzecznym elfikiem. – odpowiedział szybko, prawie scenicznym szeptem, a wampir pokiwał
głową.
- A skąd ja mam wiedzieć? To tak jakbyście mnie
pytali, gdzie jest siedziba Menes. Nikt tego nie wie, a jak się dowie choć nie
powinien to umiera – odpowiadał już nieco spokojniej. Chyba przejął się słowami
wampira.
- Nie pytam o siedzibę – warknął. - A o ludzi.
Musisz kogoś kojarzyć. Albo znać kogoś, kto utrzymuje z nimi kontakt.
- Zarzucasz mi kontakt z jakimiś popierdoleńcami? –
brzmiał na oburzonego.
- Ciężko nie mieć z nimi kontaktu, żyjąc w dolnym
kręgu. Ale skoro nic więcej nie wiesz… - Odwrócił się i podniósł broń ze
stolika, oglądając ją - raczej skończyliśmy rozmowę.
Broń typowa, zwykły Desert eagle. Patrząc na ten
pistolet, elf z pewnością nie był skrytobójcą. Może był nowy w dolnym kręgu i
zaledwie ćwiczył na przyszłość? Albo chciał się pochwalić. Może nawet chciał
zaimponować Menes? Póki co zdawało się, że zaimponuje roślinkom, kiedy jego
ciało stanie się nawozem.
- Skoro jesteś taki mądry i niby każdy ma z nimi
kontakt, to czemu ty nie wiesz o ich lokalizacji, hę? – patrzył spokojnie na
niego.
- No nie wiem, dlaczego dwójka popaprańców może
szukać grupy popaprańców? - Prychnął, wzruszając ramionami i rozkładając ręce w
teatralnym geście. - No nie wiem, gdzie mogliśmy siedzieć. Klamek tam
brakowało. Klucza, by zerknąć przez dziurkę, gdzie jesteśmy. - Mówił,
odwracając się szybko i stając koło wampira. Uśmiech wpełzł mu na usta. Wampir
jednak zdawał się nie rozumieć wilkołaka, bowiem tylko spojrzał na niego
pytającym wzrokiem. Elf z kolei spoglądał na wilkołaka w ciszy, po czym się
cicho zaśmiał.
- Chłopie, ty już jesteś na takim poziomie, że
nawet dla psychicznych będziesz zbyt zatracony – oznajmił.
- Nie schlebiaj mi - powiedział, odwracając się do
Waltteriego, po czym wzruszył ramionami. - Nic więcej nie ma ciekawego do
powiedzenia. I nie wiemy nic więcej, niż wcześniej – prychnął. - Jest twój.
- Jest mój. – Powtórzył wesoło Wallterri. p Dam ci
wybór, możesz mnie grzecznie nakarmić albo zginąć, jak będzie elfiku?
- A to nie jedno i to samo? – przechylił lekko głowę, krzyżując ramiona na piersi w obronnym geście.
- A to nie jedno i to samo? – przechylił lekko głowę, krzyżując ramiona na piersi w obronnym geście.
Canis podszedł do stołu i oparł się o niego, spoglądając
na tą scenę. Widać nie zamierzał się bezpośrednio w to mieszać. Obiecał elfa wampirowi
i dotrzymywał obietnicy.
-To, nie, to, samo~ - Wytłumaczył. - Głupiutki
elf, jak elfik będzie grzeczny to go nie zjem całego, jak elfik będzie
niegrzeczny to zostanie zjedzony cały.
Chłopak niepewnie zrobił krok w tył, ale
zrozumiał, że nie powinno się uciekać w takich sytuacjach. Przygryzł nieco
swoją wargę i popatrzył na nich raz jeszcze. Stracił już całą swoją pewność i
czuć było po nim strach.
- Ale ja na serio nic nie wiem – powiedział w
końcu, widząc jak wampir podchodzi do niego z wysuniętymi kłami.
- Waltteri, zostaw go. Nic więcej z siebie nie
wydusi. - Wtrącił się spokojnym tonem.
Wampir kłapnął zębami przed szyją elfa, a ten
mimowolnie ją pomasował. Skrzywił się przy tym i obserwował uważnie wampira, na
wypadek jakby ten jednak zmienił zdanie.
- To idziemy dalej – podszedł wesoły do wilkołaka.
Elf nie zamierzał się ruszyć, dopóki oboje od
niego nie odeszli. Nie planował również do nich strzelać świadom, że co
najwyżej by zabił jednego z nich. Nie śpieszyło mu się do grobu. Na placu
również i nie pokazał się nikt ciekawy. Para mogła wybrać się do innego
miejsca, poczekać tu bądź wymyślić jakiś plan działania w rezydencji. A może
jeszcze co innego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz