27 lutego 2018

Od Tetris C.D: Sessereti

Tetris wykonała radosny obrót wokół własnej osi, pozwalając eterycznym kucykom zawirować wraz z nią, sprawiając przy tym wrażenie, jakby emitowała mgliste światło. Na niewzruszone tym odruchem, acz dyskretnie oceniające jej zachowanie spojrzenie arlifa zareagowała tylko przepraszającym wzruszeniem ramion i rozłożeniem rąk w geście bezsilności. Po czym, jak gdyby nigdy nic, z uśmiechem poszła we wskazaną jej stronę. Upewniwszy się z niepewną minką, że tak właśnie powinno być, wbiegła po schodach pierwsza, a za nią podążył ogromny, biały wąż. Androidka nie powiedziała tego głośno, ale aż przyciszyła muzykę dudniącą w headsecie z ciekawości, czy arlifowi zdarza się stukać metalem o konstrukcję budynku. Tak bardzo ciekawiła ją owa istota oraz jego zwyczaje, o które miała ochotę wypytać, iż prawie nie zauważyła faktu przejścia do osobnego pokoju. Kiedy w końcu cielsko gada zmusiło ją do przesunięcia się, zerknęła na pomieszczenie, bez zbytniej uwagi analizując je receptorami obrazu. Jej system zrazu zakodował ogromną ilość dokumentów przechowywanych na licznych półkach. Wyświetlacz Tetris mignął kilkakrotnie.
- Jak tu dużo wiedzy. Ciekawe, ile czasu zajęłoby mi skanowanie tych wszystkich ksiąg... - zastanawiała się z dłonią przy ustach.

- To nie są informacje przeznaczone dla ignorantów - orzekł chłodno Sessereti. - Chyba mieliśmy omówić warunki umowy.
- Ale ja się interesuję c: - stwierdziła androidka, przechodząc jednak do zasugerowanego przez jej rozmówcę tematu. -  Sobota to świetny dzień ^.^ W jakich godzinach powinnam grać?
- Potrzebny mi ktoś w godzinach szczytu, a więc odpowiedź jest prosta. Będziesz pracować wieczorami. Proponuję godziny od szesnastej do północy.
- Mogłabym grać i do rana ^.^ - zaświergotała Tetris.
- Skoro zgadzasz się na te godziny, trzeba nam ustalić wysokość twojej stawki. Proponuję... - Wąż zastanawiał się przez chwilę, spoglądając uważnie na androidkę. - Czterysta monet za wieczór.
Shishuo, korzystając z dołączonego do oprogramowania kalkulatora, który dodatkowo wyświetlała po swojej stronie headsetu, zerknęła na proste obliczenia dokonywane przez skrypty biznesowe. Licząc, że przyjdzie jej występować cztery razy w miesiącu, dawało to stawkę tysiąc sześciuset monet. Nieco poniżej najniższej umownej pensji w Górnym Kręgu, ale Tetris już dawno uznała, że nie czuje potrzeby otrzymywania pełni wypłaty. Z kilku przyczyn. Po pierwsze, niewiele wydawała. Praca w klubie w zupełności wystarczała jej do pokrycia kosztów utrzymania apartamentu. Po drugie, uznawała za niesprawiedliwe otrzymywać tyle pieniędzy, ile zarabiały istoty spędzające całe dnie w męczącej i nudnej pracy. Cieszyła się, jeśli właściciele lokalów wyrażali podziw dla jej umiejętności muzycznych, jednakże wolała, by okazywali to w inny sposób niż wyższą płacą.
- W porządku. Myślę, że możemy przystąpić do podpisania umowy - uśmiechnęła się Tetris, nie dostrzegając powodów do targowania się.
Arlif zaniemówił na moment, jakby analizując odpowiedź, jaką właśnie otrzymał. Po kilku sekundach na jego pysku ujawnił się grymas niezadowolenia, a wężowy kołnierz uniósł się bardziej niż zazwyczaj.
- Że co? Zgadzasz się tak bez uzgodnienia kwoty? Na zaniżoną stawkę? Jesteś tak nisko ceniącym się artystą? - obruszył się, świdrując robota czarnymi ślepiami.
- Ojej :c - zmartwiła się Tetris, złączając rączki i zastanawiając się, dlaczego zirytowała swojego rozmówcę. - Nie potrzeba mi więcej. Lubię to, co robię i nie traktuję muzyki jak maszynki do robienia pieniędzy. Poza tym, na pewno do kosztów pracowników dochodzą podatki... i... - mówiła androidka, ale wąż jej przerwał.
- Czy ty uważasz, że nie stać mnie na podatki? Uważasz mój pub za tak podrzędny?
- Ależ nie! - zapewniła zdezorientowana maszyna, której system pospiesznie wczytywał odpowiednie skrypty.
Przystanie na niższą kwotę było wpisane w pamięci czipa do kategorii reakcji pozytywnych. Dopiero po wyszukaniu odpowiedniego protokołu w systemie, Tetris przypomniała sobie, że niektóre z egzotycznych kultur uznawały bierną akceptację proponowanej ceny za gest wysoce znieważający. Co prawda nigdy nie spotkała się z taką sytuacją, ale na wszelki wypadek zainstalowała odpowiedni schemat zachowania już kilkanaście lat wcześniej. Więc teraz, w obliczu nietypowego sporu, na wyświetlaczu przed jej oczami pojawił się komunikat o przełączaniu na drugi tryb biznesowy.
- Hm... - mruknęła, zanim arlif zdążył wygłosić kolejną nieprzyjemną sentencję. - No, rzeczywiście. Taki pub powinien płacić swoim pracownikom więcej, bo płaca niższa od średniej w mieście podchodzi już pod szukanie taniej siły roboczej - powiedziała, kiedy w jej cyberumyśle wygenerowały się stosowne reakcje.
- Na ile więc wyceniłabyś swoje usługi w "Niebieskiej Łunie"? - zapytał nieco spokojniejszym głosem Sessereti, zdziwiony i zarazem usatysfakcjonowany zmianą nastawienia rozmówcy.
- Patrząc po liczbie gości i biorąc pod uwagę, ilu moich fanów z klubu może tu zaglądnąć... Wydaje mi się, że stać by było pana na wypłacenie mi sześciu tysięcy miesięcznie - orzekła bez skrupułów, świadoma, że monstrualnie podbiła stawkę.
- Sześć tysięcy? Mogę za tyle ściągnąć całą filharmonię, żeby grała mi codziennie w tle, a nie DJa na kilka wieczorów w tygodniu. Gdybyśmy, jeszcze byli w Observerze, to bym rozważał ale tutaj w Enthelionie? Mogę całość wycenić na co najwyżej tysiąc pięćset i to będąc szczodrym.
- Pańska szczodrość zaskakuje i cieszy moje przeliczniki. Z radością przystałabym na tę ofertę, ale nie wiem, co na ten temat powie pańska konkurencja. Wypłacanie pracownikom pensji niższej od najmniejszej akceptowalnej... Czyż to nie nasuwa pytań o stan lokalu? - zastanawiała się na głos Tetris, prowokując arlifa do dalszej rozmowy.
- Absurd. To uczciwa stawka. - wąż rozłożył się wygodnie w krześle przekonany swoich racji. Ułożył dłonie w piramidkę obserwując Tetris. Przejechał wzorkiem od dołu do góry z pustym wyrazem twarzy. Jego ogon ruszył się delikatnie na prawo i na lewo szurając po podłodze. - Ale możemy zrobić wyjątek... dwa pięćset?
Nawet nastawiona na targowanie się maszyna nie mogła przeoczyć tak dużego podbicia stawki przez osobę wypłacającą. Umilkła na chwilę, niepewna, co powinna na to odrzec. "Czy wypada się nadal targować?", zastanawiała się niemo, wpatrując się w istotę o pokerowym obliczu. Ciekawiło ją, czy wygrał argument o konkurencji, w której oczach arlif nie chciał stracić, czy może od początku planował zaskoczyć rekruta.
- Um... cóż... - wydukała. - Zdecydowanie, ta propozycja zmienia postać rzeczy... I niewątpliwie trzeba ją wliczyć do rezolutnych... Nie pozostaje mi nic, jak na nią przystać - powiedziała, wyłączając już skrypty handlowe.
- Proste i logiczne. Androidy są doprawdy ciekawe. Chociaż chyba najbardziej ze wszystkich przypominacie ludzi. - Wąż podniósł się wynosząc się znacznie wyżej niż normalnie. Skrzyżował ręce na klatce obserwując małą z tej perspektywy Tetris wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Po nienaturalnie długiej chwili ciszy w końcu pokiwał głową na boki. - Nie będę nawet próbował was zrozumieć. Zbyt mało mnie to obchodzi. Tak czy tak się dogadaliśmy. Nie lubię umów. Nie mam zamiaru oddawać moich pieniędzy jakiemuś elfowi na tronie. Sama perspektywa napawa mnie obrzydzeniem.
Sessereti wyciągnął z biurka pergamin. Był czysty, niezapisany ale wyglądał nadzwyczaj staro. Obok niego położył mały pozłacany nożyk.
- Nie obchodzi mnie to jak ktoś chce żebym wykonywał umowy. Zrobię to tak jak powinno się to robić. - Wziął nóż do ręki i przyłożył do wewnętrznej części dłoni. Już miał zacząć nacinać skórę by upuścić trochę swojej krwi ale zatrzymał się patrząc Tetris prosto tam gdzie powinny być oczy. - Zaczniesz krwawić kiedy natnę Ci skórę?
Wyświetlacz androidki zamrugał w dynamicznej sekwencji światełek, gdy rozdzielała umowę spisywaną krwią z rasą arlifów od demonicznego paktu.
- No więc... może być z tym problem... jestem urządzeniem, nie posiadam krwiobiegu - zauważyła zasmucona. - Przyznam, że to zasadniczo różni nas od ludzi.
Podkreślanie ludzkich wad należało do szczególnie dotkliwych przytyk dla Shishuo. W Observerze nie dochodziło już do przypadków wytwarzania wadliwego oprogramowania dla androidów, a ona miała wątpliwy zaszczyt należeć do tego haniebnego wyjątku. Jej zwarcia w rodzinnym mieście często porównywano do ułomności ludzkiej psychiki.
- Mierna imitacja ludzkiego organizmu. Trudno. Damy radę bez tego.
Sessereti naciął skórę upuszczając trochę krwi. Kilka kropli spadło w róg pergaminu. Wąż wyciągnął pióro z szuflady i zaczął spisywać tekst w runach podobnych do tych na ścianach w dolnej części baru. Zacisnął dłoń mocniej wypuszczając jeszcze kilka kropli przy czymś co wyglądało na podpis. Wyciągnął pokaleczoną dłoń w stronę Tetris patrząc oczekującym wzrokiem.
- Weź moją dłoń i ją zaciśnij. Mocno. Musimy pokryć twoją we krwi, potem naciąć. Liczy się gest, nie faktyczna krew.
Tetris bez słowa, w wyraźnym zamyśleniu wykonała polecenie Sesseretiego.
- Właściwie... - zaczęła, przyglądając się swojej dłoni, pokrytej już świeżą posoką. - Zaprojektowanie krwiobiegu nie byłoby dla mojej rasy problemem. Podobnie, jak umieszczenie w nim substancji przypominającej krew. Z tym, że androidy również nie lubią ludzkości. Jeśli ktoś z nas w Observerze przypadkiem interesuje się czymś z czasów ludzi, jest prześladowany. Jeżeli android przejawia wadliwość, nazywają to ludzkim i wytykają go. - Wzruszyła ramionami. - A przecież nawet nie próbują tworzyć schematów wyglądu innych, niż ludzkie.
- Zdrowe podejście. Ludzie byli... Chyba nawet dalej są. Nie jestem pewien czy wyginęli. Ludzie są nadzwyczaj porywczy. Głupi to złe określenie. Ale porywczy, nieodpowiedzialni i nadwyraz samobójczy jest już adekwatne.
Wąż zacisnął dłoń Tetris mocniej tak, że na stół spadło jeszcze kilka kropli jego krwi. Była zimna. A przynajmniej zimniejsza niż u innych. Tetris mogła poczuć jak łuskowany ogon owija się wokół jej kostek, spinając je razem.
- Nie imituj człowieka. Nie warto. Wszyscy powinni starać się być czymś więcej albo popadną w te same problemy. Niektórzy już zaczęli a to tylko pierwszy krok ku kolejnej apokalipsie. Nie możemy pozwolić by tyle zostało stracone po raz kolejny. - Sesse rozluznil dłoń uświadamiając sobie, że ściska ją już chwilę i to dosyć mocno. Zabrał dłoń szybko żeby zakończyć tą niezręczną sytuację. Na samym końcu puścił ogon który powoli zbliżał się do kolan zanim wąż się odsunął. - Przejedź nożem po skórze i miejmy to z głowy. Nie musisz jej nacinać, liczy się gest.
Androidka opuściła głowę, przyglądając się przez chwilę swojej zakrytej kombinezonem dłoni. W technicznym rozumieniu nie byłoby różnicy między rozcięciem kombinezonu a nacięciem skóry, bowiem kostium został wytworzony z tego samego materiału, co jej ciało. Tetris nie ograniczała się jednak do sztywnych schematów kulturowych, jakie pobrała w dniu przybycia do Enthelionu. Akceptowała każdą kulturę, dopóki jej system nie wskazywał jednoznacznie na szkody, które ta kultura czyniłaby niewinnym jednostkom.
- Chcę uszanować pańskie zwyczaje. - Sięgnęła po nożyk i bez wahania, wręcz machinalnie wykonała cięcie. W zagłębienie powstałe na jej dłoni wniknęła krew Sesseretiego. Robot ze smutkiem pomyślał, że chyba właśnie tak wyglądałaby prawdziwa rana. - Czy teraz powinnam podpisać?
Wąż po raz pierwszy zmienił wyraz twarzy odkąd zaczęli rozmawiać. Był to delikatny uśmiech. Podał dziewczynie swoje pióro, którym sam spisał tekst w dziwacznych runach, jakich baza danych Tetris nie umiała rozczytać.
- Tutaj. Obok mojego podpisu. Wypadałoby w runach ale wy i tak ich nie znacie. Podpisz się po swojemu byle czytelnie i to zakończy formalności z przyjęciem.
Tetris nieco się pochyliła i skupiając całą swoją uwagę, by nie popełnić częstego dla siebie błędu, podpisała dokument imieniem i nazwiskiem: Shishuo Nexon. Gdy już kreśliła ostatnią literę, ostrożnie zabrała głos, niepewna, czy wąż w ogóle chce jej słuchać.
- Ludzie jeszcze nie wyginęli. Nie wiadomo, czy nie kryją się gdzieś w świecie, ale niektóre grupki niezdolne do przetrwania w radioaktywnym świecie prosiły o azyl w Observerze. Dostali go, ale... - Na moment umilkła, kończąc podpis, wolnym ruchem prostując się i przesuwając pergamin w stronę rozmówcy. - Niewspółmiernym kosztem. Androidy uczyniły z nich niewolników, a pozostałych traktują gorzej od... - Zawahała się, uświadamiając sobie, że chciała użyć określenia "jak zwierzęta", co byłoby wysoce niestosowne przy arlifie. Dotarło do niej, jak wiele ludzkich zwrotów ciągle funkcjonuje w języku, a które przecież powinny zostać wycofane, bowiem w mieście elfów nie tolerowano złego traktowania zwierząt. - Gorzej od przedmiotów. Z tym, że nie wiem, czy to ma jakiś sens. Oni zniszczyli się nawzajem. W imię czego? Walki o udowodnienie wyższości jednej wartości nad drugą? Pieniędzy? A może po prostu nie byli stworzeni do pokoju? Mam przyjaciela, który twierdzi, że harmonia i ład wprowadzone przez elfie prawo to tylko iluzja, a w rzeczywistości jest to prawo podziału. Czyż Enthelion nie przypomina w tym świata ludzkiego? - zastanawiała się na głos.
- Trzymają ludzi jako niewolników? Jak oni kiedyś trzymali zwierzęta? Oh ironio. To jeszcze śmieszniejsze niż myślałem. - Sessereti pokiwał głową na boki rozbawiony słowami androidki. Ruszył w stronę barku stojącego przy ścianie wyciągając z niego butelkę i dwie szklanki. Pomachał nią sugestywnie w stronę Tetris. - Napijesz się? Whisky. Przywiozłem ze sobą. Dobrze zachowane. Skoro i tak już rozmawiamy na inny temat to można się czegoś napić przy okazji.
Nie czekając na odpowiedź położył obydwie szklanki i nalał do nich alkoholu. Jedną wziął do ręki i napił się trochę. Nawet nie drgnął chociaż trudno powiedzieć czy było to przyzwyczajenie do smaku czy fakt, że nie miał w zwyczaju zmieniać wyrazu twarzy.
- "Dlaczego ludzie walczą?" To bardzo dobre pytanie. Pytanie, na których jest wiele odpowiedzi. Wiele prostych odpowiedzi. Wojna o zasoby. Zazdrość. Nieporozumienia. Ideologie, religie, nacjonalizm. Czysta ludzka chciwość. Powodów jest wiele i o wszystkim można przeczytać. - Napił się znowu ze szklanki - Jednak co powoduje wojny a co powoduje zagładę to kompletnie dwa inne tematy. Różnią się fundamentalnie. W apokalipsie nie ma zwycięzców, więc po co ją zaczynać? Jaki jest powód początku czegoś takiego? - Zrobił tutaj pauzę, wpatrując się w ścianę, jakby samemu zastanawiając się nad swoim pytaniem. Odwrócił w końcu głowę w stronę androidki patrząc na nią swoimi głębokimi czarnymi oczami - Znasz odpowiedź, Tetris?
A Tetris, zazwyczaj niespożywająca jedzenia ani picia w żadnej formie, wykonała zdawkowy łyk ze szklanki, po czym zaczęła wymigująco obracać ją w dłoniach, jednocześnie zastanawiając się nad słowami Sesseretiego.
- Nie wiem - odrzekła w końcu po chwili ciszy. - Nieważne, ile bym o tym myślała, nie potrafię wyobrazić sobie żadnego powodu rozpoczynania zagłady - przyznała ze szczerością. - Nie rozumiem, dlaczego jakakolwiek rasa miałaby chcieć apokalipsy. To takie pozbawione wartości logicznej. Przecież organizm chce żyć, a umysł pragnie szczęścia... - zawiesiła głos, podejmując kolejną próbę analizy zadanego jej pytania. - Niestety, nie wiem.
Wąż stał w ciszy jakby rozważając odpowiedź mimo że tak naprawdę jej nie było. Obrócił szklankę w dłoni przyglądając się jej z każdej strony. Wypuścił głośno powietrze i znowu się napił. Whiskey w szklance już powoli się kończyło.
- Wbrew twojej odpowiedzi, "Nie wiem" nie jest tak dalekie od prawdy. Wspomniałaś o tym, że nie ma to sensu. Że jest to nielogiczne. Widzisz, człowiek jest istotą myślącą i dlatego nie zawsze robi rzeczy logiczne. Apokaliptyczna śmierć, którą ludzie sprowadzili na świat nie miała dobrego powodu. Miała jedną, żałośnie prostą przyczynę.
Przechylił szklankę kończąc jej zawartość i kładąc ją na biurku uderzając z dużym impetem jakby chcąc podkreślić swoją wypowiedź.
- Ludzką głupotę.
Zaczął nalewać sobie nową szklankę z butelki, kontynuując wypowiedź.
- Człowiek to istota rozumna, ale fundamentalnie nielogiczna. Posiada pewne instynkty oraz wpisane zachowania które powodują, że nie robi sobie krzywdy. Kiedy w współczesnym świecie człowiek miał zapewnione wszystkie potrzeby bez potrzeby walki o nie, wszystko się zmieniło. Jego podejście do życia się zmieniło. Teraz już nie liczyło się przetrwanie, liczył się sukces. Liczył się następny krok. Egoizm człowieka sprawił, że człowiek przestał być prosty. Stał się skomplikowaną siecią kłamstw. Im bardziej skomplikowany tym mniej logiczny się stawał. Dlatego, kiedy wojna wybuchła i świat poszedł w cholerę, człowiek już nie był tym co znaliśmy wcześniej. Nie był nawet tym co widzimy dzisiaj. Był głupim, nieodpowiedzialnym pośrednikiem własnej zagłady.
Wąż znowu się zatrzymał, zwilżając gardło po monologu.
- To ludzka głupota pchnęła ich do tego i ta sama głupota pchnie tak samo elfy, wampiry, wilkolaki i wszystkie inne grupy do własnego końca. Świat się nie zmienił. Zmienili się tylko głupcy którzy po nim chodzą.
Sessereti oparł się o biurko w ciszy wpatrując się w ciemną głębię alkoholu.
Androidka westchnęła ciężko, z grzeczności wlewając w siebie z wolna zawartość szklanki.
- Podobno nuda zabija. Organiczny organizm poszukuje adrenaliny. Część szuka go w nienawiści. Ale myślę, że nie o to chodzi. Problem leży w naturze istot rozumnych. Ciągle dążą do jakiegoś celu, a kiedy już go osiągną, zakładają sobie kolejny. Z czasem zapominają o pierwotnych celach. Dlatego - kontynuowała, przerzucając na prywatnym wyświetlaczu znane sobie informacje o cywilizacjach i społeczeństwach. - Nawet, jeśli powstałoby społeczeństwo złożone z podobnie myślących istot, będących przeciwnikami wojen i apokalipsy, prędzej czy później ów społeczeństwo dotarłoby do poziomu rozkładu, jaki niestety obserwujemy również dzisiaj. Bo przecież większość cywilizacji podejmowała próby stworzenia prawa zapobiegającego chaosowi. Ale nie można zapobiec czemuś, co leży w czyjejś naturze. - Odłożyła ostrożnie pustą już szklankę na stół. - Co gorsza, wydaje mi się, że oni nawet nie widzą problemu. Ciągle powtarzają, że stworzyliśmy coś lepszego od ludzi, ale czasami mam wrażenie, iż przeznaczenie nowego świata spotka się z losami starego. Zazwyczaj jednak staram się tak nie myśleć, bo wiem, że narzekanie niewiele zmienia...
- Dlatego potrzeba akcji. Trzeba zacząć działać. Niestety nie ma kto działać. Nie wiem czy jest chociaż jedna osoba w całym mieście, która jest w stanie poświęcić wszystko co mają dla zmiany społeczeństwa. To kolejny dowód zepsucia. Ignorancja i pasywność to ostatnie cechy umierającej społeczności jak mawiał pewien grecki filozof. - Sessereti potrząsnął szklanką na boki obserwując kręcącą się ciecz w dniu środku. - Nie myśl, że Enthelion czy Observer upadną w ciągu najbliższych miesięcy czy nawet lat. Przed nimi jeszcze dużo czasu zanim do tego dojdzie. Mimo to są na dobrej... Albo złej drodze do tego, by podzielić los ludzi. Brakuje tutaj kogoś, kto pchnie wszystkich do akcji. Do zmiany. Póki co jednak, tego się nie doczekamy. Ja będę cierpliwy, a jeżeli dożyję nieuchronnej śmierci tego miasta to będę pierwszą osobą, która opuści tonący okręt. - Wąż przechylił szklankę, wypijając całą zawartość na raz. Odwrócił się w stronę ściany gdzie wisiał zegar. - Robi się późno, a ja zabrałem chyba już wystarczająco dużo czasu sławnej kompozytorce.
Tetris jeszcze przez minutę siedziała bez ruchu na krześle, na którym w międzyczasie przysiadła i wpatrywała się w podłogę. Podświadomie, jej pamięć systemowa odtworzyła jeden z konkretnych utworów, jakie wygrzebała z archiwów jeszcze za czasu pobytu w Observerze i zremiksowała dla własnej przyjemności. Nieco zdumiona, zanuciła cichutko słowa, które zdały jej się nieznośnie oddawać bezsilność jednostki w obecnej sytuacji:
- I'd love to change the world... But I don't know what to do...
Po czym wstała, kierując się do wyjścia zwyczajnym, nietanecznym krokiem, obserwowanym u niej dość rzadko. W progu odwróciła się jeszcze do arlifa.
- Dziękuję za rozmowę, panie Sessereti. Jest pan naprawdę wyjątkową istotą, nie zdarzyło mi się spotkać nikogo podobnego w żadnym z miast nowego świata. I nie chodzi tylko o rasę - uśmiechnęła się słabo. - W sobotę na pewno zjawię się punktualnie. Jeszcze raz dziękuję, do widzenia.
Wąż tylko przytaknął na wychodzącą dziewczynę składając szklanki i butelkę z powrotem do barku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz