24 lutego 2018

Amor: Canis & Waltteri

Rzuciłem okiem na demony, które odchodziły, ale i tak nie chciałem z nimi rozmawiać. Westchnąłem i wróciłem spojrzeniem do kobiety.
- Ja i mój przyjaciel - zaakcentowałem z uśmiechem - niestety nie szukamy towarzystwa. Bardziej, informacji.
Waltteri, w tym samym czasie czekał, niepewny, czego się spodziewać. W sumie, też nie byłem zadowolony, że podeszła do nas, skoro tak bardzo wyprowadziła go z równowagi, jednak teraz mogłem ją jedynie spławić w razie czego. Próbowałem w miarę subtelnie wywęszyć, z jaką rasą mam do czynienia, bym mógł wiedzieć, czego się spodziewać. Pachniała znajomo. Jak tam ta dwójka. Demon, znaczy się.
- Jakich? - skrzywiła się, nagle tracąc miłe nastawienie. Nie mogłem jej się dziwić. Nagle przepadła jej szansa niezłego zarobku. Wzdycham.
- Musiała pani słyszeć. W końcu, wy też na tym tracicie, jeśli któraś z was zostanie zgwalcona bez zapłaty - mówię powoli - Amor - tłumaczę.

- A idź pan w pierony - machnęła ręką, wyraźnie oburzona i odwróciła się na pięcie. Wywróciłem oczami, że też to musi być takie charakterne. Waltteri zaś jedynie prychnął.
- Waltteri, wilkołak albo elf. - Wzruszam ramionami, obracając się do chłopaka. - Wybieraj.
-Pan elf chyba nie kontaktuje ze światem - Stwierdził otwarcie - może lepiej wilk?
Kiwnąłem głową i szybkim krokiem ruszyłem do starszego mężczyzny. Rozglądałem się też, by mieć pewność czy wszystko jest w porządku. Nic się nie zmieniło. Elf nadal bawił się bronią. Kupujący pojawiali się na placu i odchodzili.
Stanęliśmy przed starszym mężczyzną. Ten od razu podniósł wzrok.
- Czego chcesz? - Zawarczał cicho. Zacisnąłem pieści. Nie, nie wypada go uderzyć, by gadał z większym szacunkiem.
-Nie musi pan być od razu niemiły - Wtrącił się miłym tonem Waltteri. Zerknąlem na wampira na  zdziwiony, marszcząc brwi. Nie tak się rozmawia ze wściekłymi starszymi ludzmi.
Wilkołak zmarszczył nos jakby wywęszył coś paskudnego, spoglał przy tym na wampira.
-To jak, pogadamy? Rozumiem, że zajmujemy pana czas, mogę za niego zapłacić -Waltteri pokazał ząbki bez kłów, zwykły ludzki uśmiech. Zdecydowałem się siedzieć cicho. Żeby nie wywołać konfliktu.
- O amorze, bardzo niemiła istotka i chcielibyśmy zdobyć o niej jakieś informacje - wampir splótł dłonie na plecach. Wzdycham. Mistrz zachęty stoi u mojego boku, jak się okazało.
- Wyglądasz, jakbyś miał kłopoty. Kasa ci się przyda. - Dodałem spokojnym tonem.
Wilkołak westchnął w końcu, nie umiejąc się niezgodzić z Canisem.
- Wszyscy teraz o nim gadają, ale nikt się tym nie chce zająć. Musicie zatem być zdesperowani na kasę, więc nie wiem czy macie czym mi zapłacić - powiedział  już spokojniej.
- Nam nie chodzi o kasę. Bardziej o pozbycie się problemu - Odpowiedziałem, spoglądając na Waltteriego.
- Niby czemu? - mężczyzna uniósł brew.
- Bo mnie drażni, że jakiś palant lata po kręgu z narkotykiem i myśli, że to dobry pomysł - wywróciłem oczami - To stanowczo nie jest dobry pomysł.
-Bo amor sprawia problemu Lielunowi, więc problem trzeba usunąć -Wesoło stwierdzi Waltteri, mówiąc jednocześnie ze mną.
- Jesteście od Lieluna? - mężczyzna chyba poukładał informacje w jedność. Zmrużyłem oczy. Nie wiem, czy to dobry plan by się afiszować bezpośrednim powiązaniem z władcą. Nie wszędzie ma popleczników.
-Mógłbyś już zacząć mówić jeżeli coś wiesz, zaczynasz mnie denerwować, nie lubię być zły - Stwierdził wampir marudnym tonem. Odetchnąłem z ulgą. W duchu. Na zewnątrz nadal miałem zirytowany wyraz mordy.
- Wpierw kasa - wilkołak wyciągnął przed siebie rękę, po pieniądze.
- Wpierw trochę informacji - odpowiedziałem  z uśmiechem, zarezerwowanym do straszenia ludzi. Bardziej, błyśnięciem zębami niż wyrazem radosci.
- Połowa teraz, połowa na koniec - targował się wilkołak.
-Dam ci teraz królową i zależnie co powiesz grasz o jedno z rodzeństwa - Waltteri wyjął z kieszeni monetę królowej i polozyl na jego dłoni, a potem pojazal monety księżniczek i księcia.
Przyjął szybko monetę i przyglądnął się reszcie.
- Mieliśmy dziś mieć walki przy targu, ale ponoć tam najczęściej pojawiał się "Amor" i idioci się boją tam wybrać. A innego miejsca nie mamy, za Arenę trzeba płacić. A ja już nie mam tych lat co kiedyś, by w ogóle być uznanym za odpowiedniego na arenę... Jeżeli szukacie Amora to chyba najlepiej tam się udać nocą - powiedział grzecznie. Uśmiechnąłem się. Nareszcie zaczął gadać z sensem.
Odwróciłem się do Waltteriego.
- Co o tym sądzisz? - Zapytałem, ignorując starszego wilkołaka.
-Dziękuję - Wampir powiedział i zapłacił mężczyźnie zapłaci  dwa i pół tysiąca - Powinno starczyć na trochę czasu bez walk - uśmiechnął się ciepło.  Uśmiechnąłem się, i skinąłem głową na pożegnanie. Mężczyzna też kwinął lekko głową, możliwe, że w ten sposób dziękując, po czym odejszedł.
- To mamy jeszcze trochę czasu. - Stwierdziłem, wzdychając - Zaczepimy elfika? - Zapytalem, uśmiechając się kącikiem ust i unosząc brwi. Oboje, do tej pory chyba woleliśmy ominąć tego dziwnego osobnika. Ale i tak musielibyśmy czekać, więc teraz nic nie stracimy na chwili rozmowy. Albo nawet nie chwili, jeśli nas spławi.
-To pójdę przodem - Waltteri zmarszczył leciutko brwi i ruszył w kierunku elfa. Jak cień, ruszyłem za nim. Będę musiał wybadać, jak traktuje wilkołaki i czy warto, bym wogole się odzywał,  czy potraktuje mnie jak zwierze. W drugim wypadku zawsze można go nastraszyć, by chętniej rozmawiał z Waltterim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz