28 lutego 2018

Amor: Canis & Waltteri

   -Byłem grzeczny –Zauważyłem patrząc na Canisa, trochę żałowałem, że chociaż się nie posiliłem elfem… ta słodka czysta krew, którą czułem samym węchem. Taką krew, miały tylko elfy i anioły. Picie z nich, było, jak zajadanie się słodkościami. A ja właśnie straciłem okazje na taki posiłek. Jednak,  Caniś mówił by go zostawić, no i chłopak bardzo się bał. Chyba był tu nowy… Więc zrobiłem słusznie, tak myślę. Czasami słuszność jest nieprzyjemna. Dlaczego to co słuszne nie zawsze jest miłe? Czy dobro nie powinno być miłe? Ciepłe? Zmarszczyłem brwi w nagłym zamyśleniu, już nie patrząc na mężczyznę.
    - Widziałem. Dziękuję. – Znów przeniosłem na niego wzrok, kiwnął głową, uśmiechnął się.
Poczułem to milutkie ciepło, na które czekałem. Na powrót zamaskowałem zapach, schowałem kły.
-Będę dla ciebie zawsze grzeczny – Oznajmiłem wesoło, łapiąc go za rękaw kurtki
    - Bo jeszcze uwierzę – Odpowiedział, ponownie się uśmiechając.
    Lubiłem gdy się uśmiechał, myśl, że ktoś uśmiechał się z mojego powodu, wzbudzała we mnie swojego rodzaju przyjemność. Tym bardziej, iż wilka uznawałem, za swojego nowego przyjaciela. Przekrzywiłem głowę, przyjaciół trzeba chronić. On i Lielun… byli tacy… ulotni. Byłem ciekawy, jakie to uczucie, być istotą w świadomości o ulotności swojego życia. Raz zabici pozostawali martwi. Można było ich przywrócić do życia, ale nie zawsze stan duszy na to pozwalał. Ich życia, takie kruche. Musiałem ich chronić, nie miałem problemu, z utraceniem własnego życia, jeżeli miałoby ochronić to ich żywot. Czy moje życie miało jakąś wartość? Niezależnie ile razy je utracę, wrócę. Co prawda i śmierć i powrót do życia, wiązał się z przerażającym mnie bólem… Jednakże chwila bólu, to nic takiego jeżeli ma ich uratować.
    -Gdzie teraz idziemy ? – Zapytałem, ignorując własne przemyślenia
    - Mało w końcu wiemy – Stwierdził marszcząc nos - jedynie, że na arenie może się pojawi.
    -Nie na arenie, tylko koło targu niepamiętliwy wilczku –Przypomniałem mu – Ten pan mówił przecież, że arena jest droga i dlatego walczyli przy targu, ale zaczął się tam pojawiać.
    - Fakt, fakt. W każdym razie – Zawahał się na moment - możemy odwiedzić moją...znajomą. - Westchnął - Może ona, po starej znajomości będzie miała ochotę ze mną porozmawiać. A w każdym razie ciekawiej spędzimy czas.
    -Mam nadzieję że ta ,,znajoma’’ lubi cię bardziej niż tamten wilk – Burknąłem tylko i pozwoliłem się prowadzić, do nowej lokalizacji. Zastanawiając się, czy może po drodze się na coś natkniemy.
   - Z nią nigdy się nie biłem – Zaśmiał się, a ja kiwnąłem jedynie głową, skupiając się na otoczeniu wokół nas, tym samym starając się wychwycić cokolwiek przydatnego, nawet mniej więcej przysłuchując się rozmową istot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz