2 marca 2018

Od Waltteriego C.D Lielun

    Wyczuwając Lieluna, wyszedłem pośpiesznym krokiem przed rezydencje i niecierpliwie czekałem c aż się pojawi, przestępując z nogi na nogę. Obietnica wspólnego wieczoru napawała mnie radością, nie z faktu, że odbierałem jego obietnice, jako coś dwuznacznego. A z faktu, że czułem się ważny, ważniejszy od innych. Chciał spędzić ze mną czas, tylko ze mną. Nie widział problemu w mojej osobie a nawet chciał gdzieś ze mną iść… Lil był taki…
    - To jak, jesteś gotowy na odwiedzenie jakiegoś klubu? – Usłyszałem, wyrywając się nagle z zamyślenia, gdy zatrzymał się i zsiadł z dużej maszyny. Wyglądała groźnie, dziko, nieokiełznanie.
Przekręciłem głowę, szukając w umyśle nazwy urządzenia, jednocześnie podchodząc do niej nieśmiało, czujnie.
    -Motor – Stwierdziłem cichutko i palcem dotknąłem zimnej materii z jakiej wykonany był motor, rękę szybko zabrałem, marszcząc brwi, zupełnie, jakby miał mnie ugryźć. Nie czułem niechęci do technologii, jak elfy. Jednakże czułem strach przed nieznanym, a jako, że całe życie spędziłem w Enthelionie, nigdy nie widziałem tej maszyny na żywo. Była w końcu zakazana, jak większość pojazdów mechanicznych. A może wszystkie? –Czy nie jest... niebezpieczny... i nielegalny?  -Zapytałem z zmartwieniem. Lili był w końcu przyjacielem króla, więc źle byłoby, gdyby wbrew jego woli, używał czegoś takiego. Nie chciałem by miał problemy.
   - Nie, nie jest. O ile odpowiednio się z niego korzysta – Odpowiedział, by  zacząć prowadzić motocykl za kierownicę, wprost do sali tronowej, nie zdziwiło mnie to. Nawet ja wiedziałem, że głupotą byłoby zostawić go na zewnątrz – Jest nielegalny, ale przyjaźń z władcą ma swoje plusy – Dodał z uśmiechem.
Skinąłem głową, słysząc jego wytłumaczenie. Bardzo powoli. Na powrót zamyślony. Do głowy wpadło mi kolejne znaczące pytanie.
    -Umiesz odpowiednio z niego korzystać? –Zmarszczyłem brwi, zrównując z władcą podziemi krok. Bo skoro trzeba mieć specjalne umiejętności. To czy Lielun mógł je posiadać? Czy widział w ogóle motor przed tym jak otrzymał go od króla na żywo? Martwiłem się, to było proste zmartwienie. Nie chciałem by kiedykolwiek stała mu się krzywda, a tym bardziej, by sam sobie ją zrobił.
    - Nie jest to tak na prawdę trudne. Nowoczesna technologia Observera, właściwie to nawet nie potrzeba się uczyć jak z niego korzystać. Sporo rzeczy robi za kierowcę. No ale oczywiście jakbym postanowił wjechać w budynek to by mnie przed tym nie powstrzymał. Więc w sumie lepszym tu pytaniem jest czy jestem idiotą, a za tego się nie uważam, niezależnie od opinii innych. Ale to miłe z twojej strony, że się martwisz – Odpowiedział wesołym tonem
Ja zaś uśmiechnąłem się pozytywnie, usatysfakcjonowany jego słowami. Patrząc przez chwilę, jak ustawia swój prezent, tak by prezentował się jak najlepiej. Gdy pojazd stał już samodzielnie i stabilnie, wtuliłem się w mężczyznę.
    -Nie uważam że jesteś głupi, Lili jest bardzo mądry i kochany. Martwię się, bo nie chce by kiedykolwiek stała się Lilkowi krzywda - wypowiadając te słowa uniosłem głowę, by spojrzeć mu w oczy – Mam tylko ciebie i Canisa, muszę o was dbać.  – Sama myśl, o tym, że ktoś miałby zadać ranę jednemu z nich, sprawiała, że wewnątrz mnie, rozpalał się ogień. Jak dzikie wygłodzone zwierzę, potwór, chcący tylko żreć i żreć, by pożreć wszystko na swojej drodze. Zwierzę, które zerwane ze smyczy mojego umysłu, obudzi we mnie chaos. Miałem tego świadomość, miałem świadomość, że w takim przypadku. Mogło zginąć dużo istot, lecz ich śmierć, nie miała znaczenia w obliczu krzywdy bliskich mi osób. Moje oczy z powodu tej ponurej wizji, na ułamek sekundy, stały się puste, zadrżałem, wciąż tuląc Lila. By ponownie przybrać uśmiech i skupić się na słowach pół elfa.
    - Czyżbyś zaczął się dogadywać z Canisem? – Zapytał, wyglądając na pozytywnie zaskoczonego
Skinąłem energicznie głową, porzucając myśli o nieuchronnym wybuchu, który zapewne wcześniej czy później mnie czekał.
    -Jest moim przyjacielem – Pochwaliłem się, szybko dodając – Zaakceptował mnie jak ty… ale jeszcze nie chciał mnie nakarmić, chyba mi nie ufa. Myślisz że mi zaufa? – Puszczając bruneta, przybrałem niewinny wyraz twarzy.
    - Cieszę się, że ci się udało – Pogłaskał mnie po głowie, dotyk drugiej osoby, był naprawdę przyjemny. Zawsze podnosił mnie na duchu.- Myślę, że jeżeli udowodnisz mu, że jesteś wart zaufania to będziesz miał szansę na to, że i on cię kiedyś nakarmi.
    -Nie będę naciskał, wiesz? Ważne że mnie akceptuje – Stwierdziłem po chwili i puściłem Lieluna – Idziemy? - Wskazałem lekko na drzwi , przypominając mu tym samym, o naszych planach.
    - Tak, bardzo chętnie - oznajmił. - Tylko pozwól, że się wpierw szybko przebiorę w coś wygodniejszego.
Obrzuciłem go spojrzeniem od stóp do głów. Dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jest on ubrany w tradycyjne elfie szaty, w których na co dzień, nie sposób go było zobaczyć. Podejrzewałem, że to z racji tego, że po prostu wygodniej mu było w luźnych strojach. W szatach jednak… było mu naprawdę ładnie! Podkreślały jego elfią stronę, pokazywały szyk.
    -Ładnie ci w tym co masz na sobie Lilku – Mruknąłem niemal marudnie
    - Ale jest to niezwykle niewygodny ciuch w tym samym czasie – Stwierdził w odpowiedzi młodszy.
     -Zrobiłbyś dla mnie wyjątek i poszedł w nim? Proszęęęę?  - Moje naleganie, mimo że ciuch mi się podobał, głównie było spowodowane tym, że nie chciałem tracić już więcej czasu. Śpieszno mi było wyjść, wyrwać się. A nim Lili ubrałby inne ciuchy… Czekałbym kolejne wieku, już dzień, przemienił się w wieczność, gdy czekałem aż wróci od króla.
    - Aż tak ci się to podoba?
Szybko skinąłem głową i pociągnąłem go za rękę do wyjścia , nie chcąc dać mu chwili do namysłu. To chyba nie było kłamstwo, skoro strój mi się serio podobał, prawda? Chyba nie, wolałbym nie okłamywać nigdy Lilka, nie okłamuje się osób, na których ci zależy. To po prostu złe.
    -Ech, niech ci będzie – Słysząc jak się poddał, uśmiechnąłem się i razem wyszliśmy w mroźny wieczorny krajobraz dolnego kręgu. Nie licząc cudownego śniegu. Nie był powabny, budowlom brakowało tego, co posiadały te znajdujące się w górnym. Jednakże nie przeszkadzało mi to, lepiej się czułem tutaj. W górnym kręgu, dla każdego byłem wyrzutkiem. Tu nie było szczególnie inaczej, ale za to był tu ktoś kto mnie akceptował, to mi wystarczyło, do porzucenia życia w tej niezwykle jasnej, czystej i prawej części miasta.
    - Lili zaprowadzi nas do swojego ulubionego miejsca? –Zapytałem ciepło, pokazując zęby w uśmiechu. Następnie spojrzałem w niebo, skupiając się na płatkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz