13 lutego 2018

Od Einara C.D Kelezarr


   Wskazówki klasycznego stojącego zegara, przesuwały się leniwie, zataczając koło.
Książę winien niezależnie od sytuacji, być ubrany szykownie…
   Szaty niedbale odrzuciłem na łóżko, wysuwając spod niego skrzynkę, w której trzymałem ,,normalne ubrania’’ Wyjąłem stamtąd czarne jeansy, prostą koszulkę i równie zwyczajną szkarłatną bluzę, lekko już wypłowiałą . Zależało mi, by jak najmniej wyróżniać się w tłumie, być taki jak reszta. Szybko wcisnąłem się w ubrania i odstawiłem skrzynię na miejsce.
Książę nie ma prawa, używać kłamstw na swoją korzyść.
   Za pomocą magii stworzyłem iluzje, która sprawiała, iż wciąż byłem wyczuwalny w zamku, zaś, moje ciało, straciło charakterystyczny zapach.
   Przeciągnąłem się z uczuciem tego samego stresu, co zawsze, aktywując zarazem prosty portal. Nie byłem w końcu tak głupi by ryzykować nakryciem przez wartowników ojca. Więc z miejsca nie przeszłoby mi przez głowę, by skradać się po zamku.
   Wzdychając głęboko, zawahałem się na chwilę, po czym przeszedłem przez delikatną mgiełkę na środku mojego pokoju, niemal niewidoczną poświatę. I w ten sposób znalazłem się przed parkiem.    Teleportacja była niezwykle przydatna, ale w moim wypadku w równym stopniu ograniczona. Nie umiałem bowiem przenieść się w dowolne miejsce, kiedy tylko chciałem. Musiałem dokładnie wyznaczyć sobie dwa punkty i wszystko zaplanować wcześniej. Skrycie marzyłem, by kiedyś być w tym tak dobry, jak ojciec, który potrafił przenieść się w dowolną lokazlizacje. Wracając na chwilę myślami do mojego rodziciela, nie obawiałem się, że zorientuje się co zrobiłem. Sądziłem, że już śpi, a nawet jeżeli nie, byłem pewny, iż nie zajrzy do mojego pokoju. Nie zdarzało mu się to nigdy.     Wszak nie była to moja pierwsza ucieczka.
   Żył w pewności, że wszystko było na swoim miejscu.
   Zarzuciwszy na głowę kaptur, spochmurniałem na chwilę, niczego o mnie nie wiedział.    Nienawidziłem tej bariery między nami i klatki w której mnie zamykał.  Jednak, gdybym mu powiedział, czego naprawdę pragnę, co by to zmieniło ? Najprawdopodobniej, czułby do mnie niechęć. A następnie zamknął mnie w domu, a ja? Potrzebowałem tej namiastki wolności, jak
ą dawały mi ucieczki z pałacu. Lekkomyślnej namiastki samodzielności. Z rękami w kieszeniach, ruszyłem dobrze znaną mi drogą, do jedynego klubu w Enthelionie.
                                                                               ***
Książę powinien zawsze zachować czystość i klarowność myśli
Książę powinien… znać swoje miejsce w hierarchii
   Z łatwością podłapałem rytm muzyki i ruchy chłopaka przede mną, dobrze mi się z nim tańczyło. Był dobry, naprawdę dobry i z pewnością odważniejszy ode mnie. Udawałem pewnego siebie, chociaż w rzeczywistości moje serce tłukło w klatce piersiowej jak oszalałe.  Staliśmy na środku, przed wszystkimi… i gdyby tylko się dowiedzieli…
   Zdawałem sobie sprawę, że każde przyjście tu, to ryzyko, ale póki podpierałem ściany, czułem się bezpieczny, jednak dziś… i pod koniec tańca gdy mój kaptur zsunął się wprost przed nim…
   Na chwilę zamarłem, patrząc  na niego, prosto w jego oczy, a zarazem nie wiedząc gdzie podziać wzrok. Z tak bliska, nie mógł uznać tego za głupią pomyłkę.
   - Ty jesteś elfem? –Zapytał śmiejąc się, na widok moich uszu.
I tylko tyle, nie rozpoznał mnie. Nie chcąc ryzykować, że z innymi będzie inaczej, zerwałem się na równe nogi i naciągnąłem na siebie kaptur.
   - Co masz taką minę? Wyluzuj –Rzucił z zawadiackim uśmiechem. - Chodź, poznasz Tetris. Rozpadłaby się z rozpaczy na części, gdyby nie pogadał z nią taki tancerz. Nadal nie łapię, że jesteś elfem. Tak w ogóle, jak ci na imię?
   - Mów ciszej proszę – Poprosiłem jedynie, pomimo iż muzyka już i tak raczej nie ułatwiała usłyszeć naszych słów, przez osobę trzecią –Mam na imię… Liam. Bardzo dobrze się z tobą tańczyło… ale nie wiem czy powinienem… -Urwałem, zerkając w stronę androida, androidy kojarzyły mi się z ponadprzeciętną inteligencją, więc tu już nie byłem pewny, czy chcę jeszcze bardziej ryzykować. Idiota… Wkopałem się dziś, pomyśleć, że tyle razy wcześniej spędzałem tu czas i wymykałem się niepostrzeżenie
   - Hm –Mruknął, wyraźnie podirytowany. - Nie wiesz czy powinieneś? A już mi się wydawało, że nie masz uprzedzeń. – po tych słowach począł nieprzyjemnie się we mnie wpatrywać. Co sprawiło, że zawstydzony spuściłem wzrok, nie wiedząc co zrobić.
   Z jednej strony, naprawdę nie chciałem nikogo irytować, z drugiej obawiałem się że ta imprezowa kobieta może nawet wykrzyczeć coś w stylu ,,ODWIEDZIŁ NAS KSIĄŻĘ’’  a tego… tego bym naprawdę nie chciał.
   -To nie tak że mam uprzedzenia… -Wytłumaczyłem, szukając jakiejś dobrej wymówki. –Ja… po prostu… ona… onieśmiela mnie swoją otwartością?  -W czasie gdy kończyłem zdanie, Tetris poczęła grać kolejny utwór, kiwając dłonią w naszą stronę byśmy podeszli, jako że tłum ludzi już zapomniał o naszym istnieniu. Postanowiłem, że w tym momencie się wycofam. Młody demon jednak nie zamierzał mi na to pozwolić,  pociągnął mnie bez wahania za sobą i zatrzymał się dopiero przed Androidką. Nie stawiając zbytniego oporu  po prostu mu na to pozwoliłem. Było to niezwykle głupie i lekkomyślne z mojej strony, ale z drugiej, jeżeli ta kobieta była jego przyjaciółką, to nie miałbym tu po co przychodzić, jeżeli bym uciekł.
   -Ale nie onieśmielaj go bo rusałka się znalazła
Zerknąłem na niego, czy on w ogóle wiedział kim jest rusałka?
   - Och! ^.^ Mój nowy faworyt! Jak ja cię lubię! Chcesz się ze mną polubić? c: - uśmiechnęła się i złączyła ręce w dziwnym geście, na… tym czymś na głowie wyświetlając… znaczek udający jej mimikę? Wiedziałem, że ma to jakąś nazwę, lecz bynajmniej nie dane mi było nigdy jej poznać.
   - Tetris... wczytuj skrypty wolniej. Brzmisz dziwnie –Rzucił chłopak, wzdychając
   - Och :c Przepraszam, nie miałam na myśli niczego złego
Już otwierałem usta by coś powiedzieć, ale robot mi przerwał
   - Uwielbiam muzykę, a dobra muzyka powinna porywać do tańca! I nigdy nikt nie chce tańczyć! To mnie smuci. :c Ale dzięki tobie, jestem teraz szczęśliwsza ^.^  
Im dłużej mówiła, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że raczej niepotrzebnie się bałem… no i że myliłem się w temacie inteligencji androidów. Co prawda, nadal uważałem ogół za mądry, lecz teraz miałem świadomość, że jednak nie wszystkie z nich są takie idealne jak sądziłem.
   - To jak, panie Nie-wiem-czy-powinienem? Zostaniesz dłużej? –Zapytał z uśmiechem, który nieśmiało odwzajemniłem
   -O ile zdradzisz mi swoje imię, to mogę zostać… - Odpowiedziałem szczerze, choć było mi trochę głupio, że musiałem go okłamać. Nie byłem jednak aż takim idiotą, by podać swoje prawdziwe imię.    Nagle zdziwiło mnie, że kobieta zamilkła i jakby… wyłączyła się? Spojrzałem na nią niepewnie, zaś ona postukała się w swój hełm z prostym stwierdzeniem  - Huh... Moja baza danych wykazała coś bardzo dziwnego na temat naszego nowego przyjaciela... Chyba znowu mam błędy :c
   Znieruchomiałem, słysząc te słowa i zawiesiłem na niej niepewne spojrzenie. Właściwie to ,,uratował’’ mnie mój nowy znajomy. Westchnął i pokręcił z niedowierzaniem głową, zerkając na Tetris.
   -Co znowu? Zresztą, nieważne. Zrób coś ze sobą. Zaktualizuj się. Zanim deportują cię do Observera w kilku częściach. Chyba wiesz, że szanowny Król nie chce tutaj niestabilnych maszyn? Niewiele by go obchodził twój altruizm - Przewrócił na koniec oczami, zakładając kaptur , po czym przeniósł swoją uwagę z powrotem na mnie  - Kelezarr. I nie przejmuj się androidką. Chce dobrze, ale czasami jej nie wychodzi. Za to nie można odmówić jej talentu muzycznego
   -Spokojnie, to nic takiego i masz rację, talentu muzycznego to jej z pewnością nie brakuje – Mówiąc te słowa, uśmiechnąłem się niewinnie do kobiety, by zaraz przenieść wzrok na Kelezarra –Masz chęć jeszcze potańczyć? Tylko może z mniejszym… przytupem, okej? – Chciałem zupełnie oddalić ich myśli, od mojej tożsamości, jak i osoby króla, a propozycja tańca wydawała mi się idealnym sposobem. Sądziłem, że oboje z łatwością podłapią temat. ?
   Korzystając jeszcze z chwili, nim mój rówieśnik zdążył odpowiedzieć, krótko mu się przyjrzałem, na co wcześniej nie miałem czasu. Miał takie delikatne rysy twarzy… i dynamiczną osobowość, trochę żałowałem, iż nie mieliśmy szans na przyjaźń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz