Dźwięki rozdzierają moje uszy, głosy nachodzą na siebie,
czuję ich szyderczy wydźwięk. Ból który rozrywa moje ciało, dookoła mnie panuje
jedynie ciemność, nicość. Okrywa mnie z każdej strony, to całun moich lęków.
Otworzyłem oczy. To takie ironiczne, pomyślałem, gdy tylko się obudziłem,
czując jak po moich policzkach spływają łzy. Obawiać się ciemności, będąc ślepym.
Zaśmiałem się gardłowo, szydząc z samego siebie a echo rozniosło się po pomieszczeniu
w którym spędziłem tę noc.
Tworząc pozorny obraz, żałosny zarys tego, na co mieli prawo patrzeć inni. Nic więcej, żadnych kolorów. Czy mogłem w ogóle odczuwać ciągły żal i tęsknotę za czymś czego nigdy nie doświadczyłem?
Zaciskając zęby, przeczesałem palcami włosy. To nie jest teraz istotne. Nie miałem czasu na dziecinne zagwozdki. Z torby znajdującej się zaraz obok starego materaca, wyciągnąłem kartkę, leżącą na wierzchu.Przejechałem po niej palcem, jeszcze raz czytając zapisaną na niej informacje. Moje serce zabiło mocniej, moje gardło zaciskał stres, wziąłem głęboki oddech, musiałem zachować zimną krew, całkowity spokój. Znałem zasady, chwila zawahania, równie dobrze mogła oznaczać moją śmierć. Lub przesądzić o jego decyzji . W tym planie było tyle niewiadomych i równie wiele zależało od kogoś, czy tego chciałem czy nie. Musiałem zdać się na drugą istotę i nawet nie miałem pewności, czy podane mi miejsce, nie jest pułapką.
-Nie masz innego wyjścia – Rzuciłem samemu sobie, w roli beznadziejnego pocieszenia. Im więcej czasu mija, tym zwiększa się możliwość, iż osoby z którymi zadarłem, znajdą mnie i zabiją. Lub w najlepszym wypadku, skończę jako dziwka, gdzieś na targu. Nie zasługiwałem na taki koniec, musiałem chociaż spróbować, odwrócić swój los. Najważniejsze było w ogóle wydostać się z dolnego kręgu, potem będę myślał co zrobić. Muszę się uspokoić. Znowu zaczynam myśleć za dużo. Złapałem się za głowę, wsunąłem palce we włosy. Wziąłem kilka głębszych oddechów, zerwałem swoje ciało na równe nogi. Równie szybko doprowadzając się do porządku, ubrałem się w dokładnie wyczyszczone za pomocą magii szaty, następnie zaś zaplotłem swoje długie włosy w gruby warkocz, zakryłem oczy. Gdy uznałem już że jestem gotowy, zarzuciłem na ramię torbę, w której znajdował się mój cały dobytek, łącznie z pieniędzmi. Wystarczyło wytworzyć próżnię, by pomieścić tam wszystko, a zamek zabezpieczyć pieczęcią. Ktoś co prawda mógłby ją złamać, ale z pewnością nie należało to do najprostszych zadań. Wziąłem ostatni głęboki wdech, ruszając przy tym w stronę wyjścia, a echo moich kroków, wskazywało mi drogę.
W tłumie na ulicy było już gorzej, zapewne na pierwszy rzut oka mogło wydawać się logiczne, iż powinno być prościej. Więcej dźwięku - precyzyjniejszy,, obraz''. Lecz w rzeczywistości nie było tak kolorowo, gwar zagłuszał mnie, płoszył mój delikatny słuch i sprawiał, iż chwilami czułem się wręcz zdezorientowany. Mój najsłabszy punkt, którego nienawidziłem, a zarazem zbawienna cecha dzięki której jeszcze egzystowałem.
Próbując zbytnio nie skupiać się na swoich rozmyślaniach, a bardziej na wyczuciu drogi, do miejsca w którym miałem Go znaleźć, w końcu skręciłem w odpowiednią alejkę, dotarłem do jednego z kilku pubów dolnego kręgu. Pchnąłem drzwi, w środku natychmiastowo wyczuwając jego zapach. To takie żałosne, musieć jak pies otrzymać próbkę cudzego zapachu, by móc go rozpoznać.
Ostrożnie, omijając ludzi w różnych stanach trzeźwości, rozmawiających ze sobą, lub kłócących się, doszedłem do jednej z kanap, dla gości specjalnych.
-Nazywasz się Christopher Cox? –Upewniłem się, beznamiętnym, zupełnie wypranym z uczuć tonem, czułem lekki strach, który z sekundy na sekundę narastał starałem się go jednak zagłuszyć w zarodku. Jednocześnie w mojej głowie krążyła jedna natrętna myśl ,,Co jeżeli jest istotą wyczuwającą takie emocje? ‘’
- Tak kochaniutki, a ty jesteś moim prezencikiem od szefa? - Jego głos był… pozytywny? Wykonał dodatkowo lekki ruch głowy, lecz nie byłem w stanie określić jego znaczenia.
-Nie, przyszedłem tu, by z tobą porozmawiać, według pewnej osoby, jesteś mężczyzną, który za pieniądze jest w stanie zrobić wszystko, czy to prawda? –Próbowałem zachować głupią ostrożność, lecz jeżeli to pułapka i tak powiedziałem już za dużo. Stałem przed nim nieruchomo, oczekując odpowiedzi, od tej rozmowy, zależało właściwie wszystko, tym razem nie posiadałem nawet błogosławionego planu ,,B’’.
Tworząc pozorny obraz, żałosny zarys tego, na co mieli prawo patrzeć inni. Nic więcej, żadnych kolorów. Czy mogłem w ogóle odczuwać ciągły żal i tęsknotę za czymś czego nigdy nie doświadczyłem?
Zaciskając zęby, przeczesałem palcami włosy. To nie jest teraz istotne. Nie miałem czasu na dziecinne zagwozdki. Z torby znajdującej się zaraz obok starego materaca, wyciągnąłem kartkę, leżącą na wierzchu.Przejechałem po niej palcem, jeszcze raz czytając zapisaną na niej informacje. Moje serce zabiło mocniej, moje gardło zaciskał stres, wziąłem głęboki oddech, musiałem zachować zimną krew, całkowity spokój. Znałem zasady, chwila zawahania, równie dobrze mogła oznaczać moją śmierć. Lub przesądzić o jego decyzji . W tym planie było tyle niewiadomych i równie wiele zależało od kogoś, czy tego chciałem czy nie. Musiałem zdać się na drugą istotę i nawet nie miałem pewności, czy podane mi miejsce, nie jest pułapką.
-Nie masz innego wyjścia – Rzuciłem samemu sobie, w roli beznadziejnego pocieszenia. Im więcej czasu mija, tym zwiększa się możliwość, iż osoby z którymi zadarłem, znajdą mnie i zabiją. Lub w najlepszym wypadku, skończę jako dziwka, gdzieś na targu. Nie zasługiwałem na taki koniec, musiałem chociaż spróbować, odwrócić swój los. Najważniejsze było w ogóle wydostać się z dolnego kręgu, potem będę myślał co zrobić. Muszę się uspokoić. Znowu zaczynam myśleć za dużo. Złapałem się za głowę, wsunąłem palce we włosy. Wziąłem kilka głębszych oddechów, zerwałem swoje ciało na równe nogi. Równie szybko doprowadzając się do porządku, ubrałem się w dokładnie wyczyszczone za pomocą magii szaty, następnie zaś zaplotłem swoje długie włosy w gruby warkocz, zakryłem oczy. Gdy uznałem już że jestem gotowy, zarzuciłem na ramię torbę, w której znajdował się mój cały dobytek, łącznie z pieniędzmi. Wystarczyło wytworzyć próżnię, by pomieścić tam wszystko, a zamek zabezpieczyć pieczęcią. Ktoś co prawda mógłby ją złamać, ale z pewnością nie należało to do najprostszych zadań. Wziąłem ostatni głęboki wdech, ruszając przy tym w stronę wyjścia, a echo moich kroków, wskazywało mi drogę.
W tłumie na ulicy było już gorzej, zapewne na pierwszy rzut oka mogło wydawać się logiczne, iż powinno być prościej. Więcej dźwięku - precyzyjniejszy,, obraz''. Lecz w rzeczywistości nie było tak kolorowo, gwar zagłuszał mnie, płoszył mój delikatny słuch i sprawiał, iż chwilami czułem się wręcz zdezorientowany. Mój najsłabszy punkt, którego nienawidziłem, a zarazem zbawienna cecha dzięki której jeszcze egzystowałem.
Próbując zbytnio nie skupiać się na swoich rozmyślaniach, a bardziej na wyczuciu drogi, do miejsca w którym miałem Go znaleźć, w końcu skręciłem w odpowiednią alejkę, dotarłem do jednego z kilku pubów dolnego kręgu. Pchnąłem drzwi, w środku natychmiastowo wyczuwając jego zapach. To takie żałosne, musieć jak pies otrzymać próbkę cudzego zapachu, by móc go rozpoznać.
Ostrożnie, omijając ludzi w różnych stanach trzeźwości, rozmawiających ze sobą, lub kłócących się, doszedłem do jednej z kanap, dla gości specjalnych.
-Nazywasz się Christopher Cox? –Upewniłem się, beznamiętnym, zupełnie wypranym z uczuć tonem, czułem lekki strach, który z sekundy na sekundę narastał starałem się go jednak zagłuszyć w zarodku. Jednocześnie w mojej głowie krążyła jedna natrętna myśl ,,Co jeżeli jest istotą wyczuwającą takie emocje? ‘’
- Tak kochaniutki, a ty jesteś moim prezencikiem od szefa? - Jego głos był… pozytywny? Wykonał dodatkowo lekki ruch głowy, lecz nie byłem w stanie określić jego znaczenia.
-Nie, przyszedłem tu, by z tobą porozmawiać, według pewnej osoby, jesteś mężczyzną, który za pieniądze jest w stanie zrobić wszystko, czy to prawda? –Próbowałem zachować głupią ostrożność, lecz jeżeli to pułapka i tak powiedziałem już za dużo. Stałem przed nim nieruchomo, oczekując odpowiedzi, od tej rozmowy, zależało właściwie wszystko, tym razem nie posiadałem nawet błogosławionego planu ,,B’’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz