9 marca 2018

Od Chris C.D: Lennie

Dziwki górnego kręgu dawno mi się znudziły. Były niczym damy, dbano o ich bezpieczeństwo oraz styl życia. Pasowało to bardziej do tej całej wizji elfów. Piękny dom, herbatka, słodkie pokoiki. Nawet jeżeli oferowali coś ciekawszego to i tak były zwyczajnie nudne. Z tego też powodu wolałem odwiedzać Dolny krąg. Tam przynajmniej coś się działo, a o choroby nie musiałem się martwić. W końcu ich biologiczne zarazki, wirusy czy co tam mieli zwyczajnie nie miały na mnie wpływu. Starczyło wejść pod prysznic i już, czysty. A kobiety tamtejsze były gotowe zrobić znacznie więcej. Starczyło tylko pokazać im jakąś większą monetę i gotowe. Dziś jednak nie do burdelu się udałem, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Póki co siedziałem sobie w jednym z pubów ze szklanką whisky w dłoni. Alkohol również nie działał na mnie jak na organiczne istoty, ale starczyło dodać pewnego specyfiku i gotowe. Prócz przyjemnego smaku działał również i odpowiedni efekt. Picie w samotni nie należało do najciekawszych, dlatego też, gdy do trunku zaproponowano mi towarzystwo. Miałem tylko nadzieję, że mnie gościu nie wychujał i serio jest to piękność jak obiecywał.
 -Nazywasz się Christopher Cox? – usłyszałem beznamiętny głos i spojrzałem na jego… Jej? Nie, jego właściciela.
- Tak kochaniutki, a ty jesteś moim prezencikiem od szefa? – zapytałem zadowolony.
Nie był zły w sumie. Wyglądał nawet dosyć żeńsko, choć płeć mi mimo wszystko nie przeszkadzała. Pod koniec dnia tak samo mają dziurę, do której można włożyć co trzeba. Głos mógł mieć co najwyżej lepszy, ale z drugiej strony nie miał mi czytać poezji tylko chwilę bawił przy napoju, a następnie jego rolą było samo jęczenie. Może te dźwięki wydobywające się z jego ust były przyjemniejsze.
- Nie, przyszedłem tu, by z tobą porozmawiać, według pewnej osoby, jesteś mężczyzną, który za pieniądze jest w stanie zrobić wszystko, czy to prawda? – zapytał, uświadamiając mi tym samym, że jednak nie był osobą, na którą czekałem.
- To już zależy czego potrzebujesz – odparłem i znów upiłem łyk.
Nie byłem świadom, że ten wytworzył pole ochronne czy co to tam było wokół nas. To też i się tym nie martwiłem. Nie znałem się zbytnio na magii, a ten nawet nie wykonał jakiś specyficznych ruchów czy nie zaczął gadać w obcym języku jak to pisali w książkach. W sumie w literaturze często to oznaczało, że mag był silny, ale jak nie wiedziałem, że w ogóle coś zrobił to nie miałem jak go o to zapytać.
- Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi uciec z dolnego kręgu – wypowiedział to zdecydowanym tonem.
- A ile zapłacisz w zamian? – zapytałem, jeszcze nie rezygnując. Wpierw wolałem się dowiedzieć co i jak, potem podejmę logiczną decyzję. Mimo, że logika mówiła, że nie powinienem się w to mieszać.
- Odpowiada ci kwota dwustu pięćdziesięciu tysięcy? – przeszedł do konkretów.
- O ile ją podwoisz – odparłem spokojnie. Wiedziałem, że samo załatwianie wszystkiego może kosztować tyle, co oferował. A jednak chciałem mieć w tym zysk.
- Czterysta to wszystko co mogę ci zapłacić - stwierdził po chwili namysłu.
- Zatem setkę odpracujesz u mnie – oznajmiłem tonem nieakceptującym sprzeciwu.
- W roli? – zapytał.
- Coś się wymyśli.
- Rozumiem, więc kiedy? - Nawet nie drgną i w sumie nie dziwne. Wszyscy tu byli zdesperowani byle stąd uciec.
- Kiedy zapłacisz zaliczkę – wytłumaczyłem. Chciałem mieć pewność, że mi nie zwieje oraz że to nie jest jakiś test.
- A więc rozumiem, że mamy umowę? – zapytał.
- Tak. W momencie, gdy przyniesiesz pieniądze możemy zacząć współpracę – kiwnąłem głową.
Chłopaczyna wyciągnął przed siebie rękę, a ja uścisnąłem nasze dłonie, jak to mieli tu zwyczaj przy akceptowaniu handlu czy współpracy. Nie byłem do końca pewien, tak samo jak nie wiedziałem w sumie po co. Zwykłe uciśnięcie dłoni przecież nie powodowało, że ktoś na sto procent dotrzyma słowa, ale z drugiej strony istoty żyjące miały jakiś sentyment do tego typu rzeczy.
Zabrałem dłoń, a chłopak w tym czasie zrobił coś, co mnie zdziwiło. Zaczął wyjmować z wnętrza swojej torby pieniądze. Monety z twarzą Księcia tutejszego miasta, z tego co pamiętam były to tysięczne monety. Ustawił je na słupki liczące po 10 monet, tym samym tworząc takich 25. Łatwo mi było w ten sposób ustalić, że jest to poprawna waluta. Starczyło spojrzeć na nie krótko.
- A więc, możemy uzgodnić szczegóły – oznajmił.
- Jak ty w ogóle widziałeś co robisz? – zapytałem, gdyż to bardziej mnie ciekawiło. W końcu wydawał się być ślepy. Chodzenie ponoć jeszcze niektórym wychodziło, ale takie idealne ustawianie słupka po słupku bez zniszczenia żadnego przy tym?
- Słucham? – zdawał się być zdziwiony.
- Masz zakryte oczy, a idealnie ustawiłeś te monety. Nawet mają podobne odległości między sobą - wytłumaczyłem.
- Cóż, nie widzę, jestem ślepy. ale w sali jest głośno. Dźwięk odbija się od powierzchni i wraca do mnie.
- Echolokacja – kiwnąłem głową. – Nie sądziłem, że ktoś może być do tego zdolny.
- Trzeba sobie jakoś radzić, szczególnie w dolnym – uśmiechnął się. - Więc na kiedy się umówimy?
Zacząłem się nad tym zastanawiać. Będę musiał pogadać z paroma osobami, ustalić moje opcje, a następnie dość do tego, która z nich była najbezpieczniejsza. Gdybym się za to dobrze zajął i otrzymał pomocne odpowiedzi za pierwszym razem, byłby w stanie zrobić to w kilka dni. Gdyby pojawiły się na drodze mogłoby to się przeciągnąć do tygodnia… Ale mimo wszystko wolałem mieć to już wszystko z głowy, tak samo jak i resztę zapłaty. Całość tych przemyśleń nie trwała długo, zapewne około sekundy, więc chłopak nawet nie musiał za bardzo czekać na swoją odpowiedź.
- Maks tydzień – oznajmiłem.
- Jak mnie powiadomisz? – zapytał poważnym tonem.
- Po prostu zjaw się tutaj o tej samej porze codziennie i czekaj przez godzinę. Jak się nie zjawię to znaczy, że nie mam jeszcze wszystkiego, co potrzebuję.
Chwyciłem za szklankę i zobaczyłem przez szkło czerń na swojej dłoni. Puściłem szkło i przekręciłem dłoń, aby spojrzeć na jej wewnętrzną część. Znajdował się na niej znak w kształcie oka. Niczym tatuaż. Potarłem go wolną dłonią, lecz to nic nie dało. Z tego też powodu wyciągnąłem dłoń w jego kierunku, co raczej było głupie, przecież był ślepy. No ale cóż, jeżeli był autorem to raczej wiedział o co mi chodzi.
- Co to kurwa? – zapytałem jakże kulturalnie.
- Nasza umowa, radzę nie próbować jej zedrzeć, to co masz na skórze, to tylko znak, podpis. Reszta przenikła do środka. Cóż, chyba nie sądzisz, że ktoś kto od urodzenia zamieszkiwał dolny krąg, uwierzy komuś na śliczny głos? – obdarował mnie kpiącym uśmiechem.
Momentalnie zerwałem się ze swojego siedzenia i chwyciłem go za przód koszuli, przyciągając do siebie. Ponownie nie działało to najlepiej na ślepych, mimo wszystko ludzie częściej bali się tego czynu, kiedy widzieli drugą osobę, ale z drugiej strony raczej był wstanie wyłapać zdenerwowanie po głosie.
- Zaraz pomogę ci wydostać się z dolnego kręgu w ekspresowy sposób. W trumnie ty mały szczurze. Radzę ci okazywać więcej szacunku do osoby, która oferuje ci pomoc i nie wkurwiać danej osoby – ostrzegłem i pchnąłem go, po czym usiadłem na swoim miejscu. – Spierdalaj zanim nie zmienię zdania czy na pewno zamierzam ci pomóc. Raczej nie masz już żadnych pytań.
- Typowy dupek z górnego – mruknął, a następnie wstał i wyszedł.
- Mała kurwa – mruknąłem pod nosem, tracąc cały nastrój na picie czy zabawianie się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz