- Może w Observerze. Tutaj jest łatwy dostęp do roślin.
Ile już tu mieszkasz, że tego nawet nie wiesz? – zapytałem zdziwiony.
W końcu nawet ja znałem dwie kwiaciarnie, które
znajdowały się w górnym kręgu. W dolnym chyba ich nie było, ale tam z kolei
takie rzeczy były raczej zbędne. Nikt tam nie podziwiał zbytnio natury, chyba
że mowa była o urodzie jakiegoś trupa leżącego na ulicy. W każdym razie nie
rozumiałem czemu tego aż tak zdziwiło to, że posiadałem rośliny i uważał je za
rzadkie. A może on się zwyczajnie lepiej znał ode mnie na roślinach i te były
jakimś rzadkim gatunkiem? W sumie nawet nie skupiałem się na tym za bardzo. Chciałem
unikać korzystania z technologii w celu ich opieki i korzystałem tylko z
informacji jakie podała mi kobieta prowadząca kwiaciarnię. Jeśli dobrze
pamiętałem nie była to elfka, ale raczej znała się na opiece nad roślinami.
Chyba mówiła jakiego są one gatunku, ale zdążyłem już zapomnieć. Była to dla
mnie zbędna wiedza.
- Jakieś dwa miesiące – oznajmił.
Westchnąłem ciężko. Ogarnięty to on z pewnością
nie był. Aż dziwne, że jednak wygrał w te karty, ale nie zamierzałem się na ten
temat wykłócać. Nie było w tym sensu, nie zamierzałem wyjść na osobę bez
honoru.
- I nie znasz takich podstaw jak to, że elfy
władają tym miastem? Te przerośnięte wróżki mają absolutnego pierdolca na
punkcie roślin. Przecież mają tu nawet park, las, farmę i jezioro. Jebane
jelenie popierdalają sobie po ogrodach pałacu. A ciebie dziwi mała doniczka z
kwiatkami? – zaśmiałem się, a ten przewrócił oczami.
- Wiem o elfach, ale nie sądziłem, że udostępniają
tak rzadkie rośliny.
- To jest rzadkie? – zapytałem nagle, unosząc
lekko brew i opuszczając kącik ust. – Nie wiem, nie znam się. Laska powiedziała,
że trudno zabić, a póki co więdnąć zaczyna i nie wiem czego tego czemuś
potrzeba.
- Ma za dużo wody – powiedział po tym jak włożył
palec w ziemię, a następnie dotknął jeden z listków - i ma za dużo słońca.
- A ty od kiedy taki spec od roślin, hę? –
zapytałem, spoglądając na roślinę.
- Od zawsze się nimi interesowałem. A najbardziej
tymi najrzadszymi, bo każda z nich jest po coś tworzona – wzruszył ramionami.
- Nudziarz – mruknąłem. – Napijesz się czegoś?
- Co masz? – zapytał.
- Whisky – zaproponowałem.
Kiwnął głową na znak zgody, a ja podszedłem do
barku. Tam wyjąłem z wnętrza dwie szklanki, butelkę alkoholu oraz drobne
pudełeczko z moim ulubionym specyfikiem i drugie z kostkami schładzającymi.
Wszystko zostało sprawnie zmieszane w odpowiedni napój, a następnie jedna ze
szklanek trafiła do ręki Aera, a druga została w mojej. Mężczyzna się napił, a
ja zrobiłem to samo.
- Uważaj tylko, bo działa, jak powinno. A kto wie
czy grzeczny chłopiec po alkoholu nie staje się demonem – powiedziałem rozbawiony.
- Będę ci rozwalał ściany i wywalał meble przez
okno – nawet się nie uśmiechnął.
- Zgwałcę cię – sam zachowałem pokerową twarz.
- Skąd mam wiedzieć, gdzie wcześniej się pchałeś?
Czy nie przeleciałeś jakiejś świni czy lodówki?
- Toster mnie niezwykle kusił. Ten piękny metal i idealne
krągłości – kliknąłem językiem.
- I te pyszne kanapki – kontynuował temat tego
urządzenia.
- Nigdy nie próbowałem. Limituję się zaledwie do
alkoholu.
- Czyli wszystko cię kusi, jak się napijesz? – zapytał.
- Tylko tak piękne istoty jak ty - puściłem mu
oczko.
- Porównałeś mnie właśnie do tostera. Mam to wziąć
za komplement?
- Skoro toster uważam za kuszący – kontynuowałem ten
idiotyczny temat. W końcu coś mogło z tego wyjść. A i nie miałem jeszcze okazji
przespać się z Aerandirem. Mogłoby to się okazać czymś ciekawym, choć
zdecydowanie nie zamierzałem pozwolić temu wejść w nawyk. Był osobą, którą
mogłem mieć na jedną noc. Ot zaliczyć, skreślić imię z listy i kontynuować rutynę
swego życia. Jakby się okazał ciekawy to może jeszcze raz byśmy się spotkali,
ale nic więcej.
- Miło mi. Ale nie sypiam po pijanemu. Nic nie
czuć.
- Jeszcze nie jesteś pijany. A i raczej jedna
szklanka nie spowoduje, że będziesz w tym stanie – powiedziałem z uwodzicielskim
uśmiechem.
- A czy ja wiem czy nic mi nie wrzuciłeś?
W tym momencie przypomniałem sobie, że mój
towarzysz jest idiotą. Przy osłach zawsze trzeba było się napracować. Ale ponoć
starczyło takiemu pokazać marchewkę, a ten podążył, gdzie tylko się chciało.
Może i temu starczyło pokazać „marchewkę”, by go skusić? Zaśmiałem się w
myślach na ten pomysł.
- Proste nanoboty. Twój organizm nie jest w stanie
reagować na alkohol, tak jak reagują na niego organiczne istoty. Te małe cudeńka
jednak wchodzą w nasz organizm i tykają odpowiednie kabelki, aby sprawić, że
poczujemy się jak inni pod wpływem alkoholu. Nic więcej – wytłumaczyłem. – A gdybyś
mi tak bardzo nie ufał, to byś raczej nie pił tego co ci dałem.
- Świat jest piękny, pozwalając nam poczuć się jak
organiczne istoty - wypił kolejny łyk. - Ja ci ufam, dlatego możesz to
wykorzystać.
Wyciągnąłem przed siebie dłoń i delikatnie
musnąłem nią jego policzek, wciąż uśmiechając się do mojego znajomego.
- Nie tylko pijąc możemy się poczuć jak one –
odpowiedziałem spokojnie.
- Widzę, że ty znasz się na rzeczy – spojrzał na
mnie krótko i wrócił wzrokiem do swojej szklanki.
- Mogę pokazać ci jak bardzo się na tym znam –
wymruczałem, usuwając przestrzeń między nami wykonując prosty, aczkolwiek
dyskretny krok do przodu.
- Wszystko tak podrywasz? – zapytał i wbił wzrok w
ścianę.
Urocze. Uznałem ten prosty gest za nieśmiałość
bardziej niż niechęć. Może trafiłem na małą dziewicę? Te zawsze były zabawne w
swoich reakcjach. A i były idealnym prezencikiem. Tak mało osób w dzisiejszych
czasach zachowywało swoje dziewictwo. Szczególnie wśród mieszkańców dolnego
kręgu. Tylko bardziej mnie to nakręcało.
- O ile ma urok na takim poziomie jak ty –
odparłem z uśmiechem. – To jak?
- No to pokaż, jak bardzo się na tym znasz.
Nie trzeba mi było powtarzać. Złączyłem razem
nasze wargi w prostym pocałunku, wsuwając palce wolnej dłoni w jego włosy.
Mężczyzna właśnie miał mi zaoszczędzić nieco pieniędzy. Miast płacić za dziwkę,
miałem ochocze ciałko tuż przed sobą. Nie był on może istotą moich marzeń, ale ponoć
nie patrzy się darowanemu koniowi w zęby, czy jakoś tak. W tym momencie poczułem,
że dostałem nową wiadomość. Jej sprawdzenie nie przeszkadzało mi w „lizaniu”
się z drugim, więc tak też zrobiłem. Okazało się, że wszystko jest gotowe.
Ostatni dzień albo stracę całą kasę. Nie mogłem zatem teraz się zabawiać z
jakimś prostym robocikiem. Poklepałem go zatem po policzkiem, odsuwając się.
- Wybacz kochanie, ale praca wzywa. Niestety, ale
muszę cię wyprosić. Ale możesz wpaść, kiedy indziej – powiedziałem wciąż mając
przyjazny uśmiech i zabrałem szklankę z jego dłoni. Odstawiłem obie na stół, a
następnie sam zacząłem zakładać swoją kurtkę i buty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz