Wąż pokiwał zmęczony łbem na boki. Opuścił ręce wzdłuż ciała zrezygnowany od całej sytuacji. Jego wzrok powędrował po pokoju przyglądając się bałaganowi. Dla niego brak porządku był absurdem. Wszystko musiało być posegregowane. Każdy nawet najmniej istotny przedmiot miał swoje miejsce gdzieś na półce albo w szafce. Tak samo bród. Było tutaj zwyczajnie niechlujnie. Nie mógł pojąć jak ktoś jest w stanie nawet rozważać życie w takim stanie. Wiedział, że jest to zwyczajnie Dolny Krąg. Życie tutaj nie było łatwe dla nikogo ale wciąż perspektywa życia w takich warunkach była okropna.
Jego wzrok powędrował po pokoju obserwując dokładnie otoczenie, szukając czegoś ciekawego oprócz wampira. Ostatecznie musiało paść na jego niedoszły obiad. Liczył na łatwy posiłek. Co prawda nic nie może równać się polowaniu. Owinięciu się wokół swojej ofiary i połamaniu jej. Słysząc trzaskanie kości. Zduszony dźwięk bólu. Wszystko układało się w tak idealną symfonię. Najpiękniejszą muzyką grającą dla łowcy może być tylko repertuar umierającego celu.
-... nic innego poza tym.
Sessereti odwrócił wzrok na wampira kiedy dotarło do niego, że zaczął myśleć na głos. Podniósł się wyżej w swojej bardziej poważnej postawie tym razem wracając ponownie do oglądania pomieszczenia z bardziej przyjaznym podejściem. Wciąż nie mógł wyzbyć się myśli o tym, że to wszystko było tak bardzo... bardzo okropne.
- Jest tutaj kompletny ład. Jak jesteś w stanie tutaj pracować? To wszystko jest takie...
Zrobił tutaj pauzę szukając odpowiedniego słowa. W jego oczach wszyscy w Górnym Kręgu byli zadufani w sobie. Oczywiście on był w swoim wywyższaniu uzasadniony, dlatego jeszcze bardziej go to denerwowało. Jak oni w ogóle mogli pomyśleć o tym, że są w jakikolwiek sposób ważni? Tutaj było inaczej.Wszyscy wiedzieli, że stan niżej od niego. Odpowiadało mu towarzystwo osób znających swoje miejsce. Jak bardzo by nie odpowiadali jego standardom estetycznym.
- Urokliwie chaotyczne. Dalej nie byłbym w stanie tutaj pracować ale może ma to coś w sobie.
Odruchowo sięgnął by poprawić jedną z leżących na biurku rzeczy, zatrzymując swoją rękę jedynie centymetry od sterty papierów. Tak bardzo chciał je zrównać i posegregować. Tak bardzo chciał je poprawić. Ostatecznie z dużym oporem odstawił rękę na bok. Na jego twarzy zaistniał coś w rodzaju uśmiechu. Ciężko to było nazwać uśmiechem biorąc pod uwagę, że nie posiadał zbyt rozbudowanych kości policzkowych.
- Natręctwo. Czasem ciężko się zatrzymać. Nic na to nie poradzę.
Ostatecznie opierając się o ścianę spuścił głowę trochę niżej. Chciał połączyć się z tym obcym mu światem. Chciał go zrozumieć bo zrozumienie było tym czego szukał całe życie. Wiedza była dla niego największym skarbem. Dlatego tak bardzo chciał poznać Dolny Krąg. Tak bliski a jednak tak odległy i obcy. Fascynowało go to. Zwrócił swoje spojrzenie kolejny raz na Fausta. By - a przynajmniej na to liczył - jego pierwszym krokiem w ten odległy świat.
- Dopełniając formalność - Sessereti. Arlif Wyższego Stopnia
Rzucił jeszcze raz spojrzenie na leżącego na ziemi elfa. Podsunął się bliżej biurka odstawiając adekwatną sumę pieniędzy przed wampirem. Przysunął ją ręka bliżej niego po czym odsunął się kawałek dalej wracając do opierania się o ścianę.
- W takim razie... jak Doktor się zwie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz