2 maja 2018

Od Marcusa

     Przetarłem oczy wierzchem dłoni i niechętnie wstałem z łóżka. Ostatnie dni były bardzo męczące i najchętniej jeszcze bym spał, ale w końcu było już południe. Uświadomiłem sobie, że tak właściwie to mam dziś wolny dzień. Nie musiałem się uczyć ani nie miałem nic do roboty, tak więc zdecydowałem się na wyjście do miasta. Pościeliłem łóżko i powlokłem się w stronę szafy. Gdy wyjrzałem przez okno wydało mi się, że jest raczej zimno, więc ubrałem dżinsy i swoją ulubioną bluzę. Wychodząc narzuciłem na siebie kurtkę i zawiązałem na szyi czarny szal.
     Przechodząc przez ogród powiodłem wzrokiem po roślinach. Wyglądało na to, że będę miał dużo kwiatów, co bardzo mnie cieszyło. Pewnie będę narzekał w czasie pielenia ogrodu, ale chyba będzie to opłacalne. 
Mój dom znajdował się przy granicy z Dolnym Kręgiem, na obrzeżach, więc musiałem pokonać dość spory odcinek drogi, żeby dostać się do miasta. Mijałem po drodze inne apartamenty i budynki w stylu Spa czy innych tego typu rzeczy. Nieszczególnie mnie to interesowało. Nie sądziłem, żeby były to jakieś szczególne obiekty, które powinienem znać. Moją głowę zajmowała myśl, gdzie znajdę coś do jedzenia. Nie miałem na myśli restauracji, bardziej jakiś zwyczajny sklep, gdzie mógłbym kupić sobie przekąskę. Tym razem uświadomiłem sobie, że nigdy tak na prawdę nie zwracałem uwagi na to, co gdzie jest. Musiałem tylko wiedzieć, gdzie jest moja uczelnia, dom i to tyle.
Czasem gdy pracowałem klienci dawali mi dokładne informacje o miejscu, więc zwykle bez problemu mogłem się wszędzie dostać, ale nie zwracałem uwagi na otoczenie. Spytałem przypadkowego przechodnia, gdzie kupię coś na ząb, a on wskazał mi sklep spożywczy, mówiąc, że to w pobliżu. Niezbyt wiedziałem, gdzie to jest, ale na szczęście miły nieznajomy wytłumaczył mi, jak mam tam dojść.
     Udało mi się znaleźć odpowiedni sklep. Faktycznie, był niedaleko. Nie zdziwię się, jeśli nieznajomy uznał mnie za dziwaka… Mieszkam tu 20 lat, a nie wiem gdzie jest zwykły spożywczak. Wszedłem do sklepu i znalazłem interesujące mnie owoce. Wziąłem kilka sztuk i podziękowałem sprzedawcy. Machałem siatką i pogwizdywałem pod nosem, przemierzając kolejne drogi Górnego Kręgu, gdy dotarłem do granicy z Dolnym Kręgiem. Zatrzymałem się na chwilę.
     Tak jak w Górnym Kręgu wszystko było takie normalne, poukładane i ładne, tak w Dolnym było… No, gorzej. Nawet z takiej odległości widziałem, że na ulicach było pełno błota, które gdzieniegdzie było wręcz jak bagno. Zastanawiałem się, czy nie udać się w tamtym kierunku, ale coś podpowiadało mi, że to nienajlepszy pomysł. Zamiast tego poszedłem prosto przed siebie, trzymając się w pobliżu granicy. Czułem się zażenowany samym sobą myśląc, że tak słabo znam to miasto. Na szczęście miałem prawie cały dzień na nadrobienie zaległości, choć pewnie to za mało. Miałem jednak zamiar chodzić po Górnym Kręgu aż do późnego wieczora.
     Niestety, jak na złość, zaczął padać deszcz. Nie chciałem przemoknąć, więc narzuciłem kaptur na głowę i opatuliłem się mocniej szalem. Szedłem trochę na oślep, nie zwracając nawet uwagi na to, w jakim kierunku idę. Miałem jednak nadzieję, że droga, którą szedłem, doprowadzi mnie do apartamentu.  Chwyciłem mocniej swoją siatkę, próbując ochronić dopiero co zakupione owoce. Deszcz padał mi prosto w twarz. Naciągnąłem kaptur na oczy i zacząłem biec przed siebie, byle jak najszybciej dostać się do swojego ciepłego apartamentu. Jakie było moje zdziwienie, gdy napotkałem na swojej drodze przeszkodę! Upadłem na ziemię, prosto w tworzące się na drodze błoto. Zdezorientowany odgarnąłem kaptur z głowy, a włosy z oczu. Ujrzałem przed sobą chłopaka o białych włosach, który również siedział w błocie. Trudno było mi stwierdzić, w jakim jest nastroju, ale nie wydawało mi się, żeby był bardzo zły. Zignorowałem rozsypane po ziemi owoce i wstałem szybko.

- Przepraszam, nie widziałem cię… - mruknąłem trochę zawstydzony. Ledwo wypchnąłem nos po za "swoje granice", a już sprawiam komuś kłopoty… - Nic ci nie jest? – spytałem, z grzeczności wyciągając do nieznajomego rękę, żeby pomóc mu wstać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz